Firma z Cupertino zaprezentowała dwa nowe smart fony: iPhone 6 i iPhone 6 Plus. Po dawnym Apple nie ma śladu, firma idzie w ślady konkurencji.
Jestem ciekaw, jak dziś wyglądałby iPhone, gdyby firmą wciąż dowodził Steve Jobs. Był on ogromnym przeciwnikiem dużych ekranów oraz fragmentacji urządzeń, tymczasem kilka lat po przejęciu władzy przez Tima Cooka, polityka firmy ulega diametralnej zmianie. Z premedytacją odłożyłem napisanie tekstu o wczorajszym wydarzeniu na dziś, by na chłodno przyjrzeć się temu, co Apple ma nam do zaoferowania.
A w gruncie rzeczy ma niezbyt wiele. Tim Cook na scenie spisał się świetnie, tłumy wiwatowały dokładnie według wcześniej ustalonego schematu. Zobaczyliśmy nowe, szybsze i większe iPhone’y, kilka nowych rozwiązań i… w zasadzie wszystko już było.
Użytkownicy otrzymają do dyspozycji dwa urządzenia, 4,7-calowy iPhone 6 o rozdzielczości 1334 x 750 pikseli oraz 5,5-calowy iPhone 6 Plus o rozdzielczości FullHD. To już nie są Retiny, które biły na głowę konkurencję zagęszczeniem pikseli na cal, na rynku są o wiele lepsze wyświetlacze. Czy to znaczy, że Apple zostało w tyle? Nie do końca, w przypadku tak małych ekranów ciężko będzie wskazać różnicę pomiędzy materiałami wyświetlanymi w 1080p a tymi w wyższej rozdzielczości, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Jest to wybór podyktowany rozsądkiem. Szkoda tylko, że zrezygnowano z FullHD w przypadku iPhone’a 6.
Podobnie sprawa wygląda z resztą specyfikacji. Pod cienką, 6,8-milimetrową obudową szóstki (7,1mm w przypadku wersji Plus) pracuje nowy, dwurdzeniowy procesor A8 od Apple taktowany zegarem 1,4-GHz i wsparty 1GB RAM. W modelu Plus wprowadzono też optyczną stabilizację obrazu dla aparatu 8mpx, stosowaną w niektórych słuchawkach konkurencji (np. Lumia 924, Note 4). Nic, czym Apple mógłby zawstydzić konkurencję
Jedną z głośniejszych nowości ma być wprowadzenie Apple Pay, systemu płatności zbliżeniowych wykorzystujących moduł NFC, który w końcu trafił do produktów z Cupertino. Jak zapewnia Apple, będzie to najprostszy sposób płacenia przy wykorzystaniu telefonu. Wystarczy uruchomić aplikację, wybrać kartę, z której skorzystamy, przytrzymać palec na przycisku Home (w celu weryfikacji odcisku palca) i zbliżyć telefon do terminala. Brzmi prosto? Być może, ale nie powierzyłbym mojej karty w ręce takiego systemu.
Apple wprowadziło do iPhone’ów 6 chip Secure Element, który gromadzi informacje o wszystkich naszych transakcjach mobilnych. Numery kart nie są wyświetlane i przechowywane w Passbooku, a chronione w Secure Element, podczas płacenia generowany jest dynamiczny kod bezpieczeństwa i indywidualny numer transakcji. Trochę kłóci się to z twierdzeniem, iż firma nie przetrzymuje informacji o naszych płatnościach. Fakt, nie wysyła ich na serwer, ale są one przetrzymywane w urządzeniu. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że w razie konieczności Apple nie będzie mogło uzyskać do nich zdalnego dostępu.
Firma pokazała też, jak prosto dodać nową kartę płatniczą do Passbooka – wystarczy zrobić jej zdjęcie, a telefon zautoryzuje ją w banku. Jak to zrobi? O tym na konferencji nie powiedziano, podobnie jak o tym, czy ktoś może podpiąć moją kartę, gdy ukradkiem zrobi jej zdjęcie.
Czy Apple pokazał coś nowego? Nie, Tim Cook zaprezentował po prostu, jak rozwiązania, które już teraz funkcjonują na rynku, będą sprawdzały się w środowisku iOS. Czy ludzie to kupią? Oczywiście, bo Apple wie, jak robić szum wokół swoich produktów. Nawet jeśli nie są innowacyjne, a od konkurencji różnią się wyłącznie ceną i poziomem „niesamowitości”.
A akcje firmy po chwilowym wzroście zaliczają spadki. Czy ten trend się utrzyma? Przekonamy się pod koniec roku, gdy będziemy mogli wyciągnąć miarodajne wnioski.