Pisaliśmy już o tym, jak ekspansja portalu Zuckerberga może zaszkodzić YouTube’owi. Dziś wracamy do tego tematu, bogatsi jesteśmy o nowe, interesujące dane.
Początek roku to doskonały czas, by pochylić się nad kondycją mediów społecznościowych i zastanowić się, które z nich będą odgrywały najważniejszą rolę w sieci. Gdy dziś rozmawiamy o filmach w internecie, wciąż do głowy przychodzą nam takie portale jak YouTube czy Vine, jednak za kilka lat to Facebook może agregować największą liczbę materiałów wideo, na co mamy coraz więcej dowodów.
Jak się okazuje, w ciągu ostatniego roku drastycznie wzrosła liczba filmów, którymi użytkownicy sieci dzielą się ze swoimi znajomymi za pośrednictwem Facebooka. Mówimy tu o wzrostach rzędu 75% w skali globalnej i aż 94% w Stanach Zjednoczonych, ostoi mediów społecznościowych.
Według najświeższych statystyk, użytkownicy oglądają za pośrednictwem portalu miliard filmów dziennie. Codziennie przeszło połowa z nich odpala co najmniej jeden film, a 76% amerykańskich respondentów przyznało się, że portal służy im do odkrywania nowych treści wideo. Google ma powody do obaw.
Wzrost zainteresowania materiałami multimedialnymi odbił się również na tym, jak wygląda statystyczny strumień danych na portalu: w ciągu roku liczba filmów prezentowanym użytkownikom przez znajomych i firmy wzrosła 3,6-krotnie.
Facebook informując o nowych danych statystycznych przy okazji przekazał, w jaki sposób zmiana nastawienia użytkowników przekłada się na kampanie marketingowe prowadzone przez partnerów portalu oraz marki posiadające swoje strony w serwisie. Administratorzy zwracają uwagę na to, że aktualne, unikalne filmy, którymi możemy się swobodnie dzielić i udostępniać je znajomym, potrafią zgromadzić wokół wydawcy ogromną publikę.
Na razie wzrost zainteresowania filmami facebookowymi to tylko pewien interesujący trend, lecz jeśli będzie się on pogłębiać, YouTube zyska poważnego konkurenta. Korporacje wciąż będą inwestować w oba portale, jednak w obliczu uruchomienia przez Facebooka własnej platformy marketingowej, z czasem może okazać się, że reklamy i treści publikowane w witrynie Zuckerberga będą generować większe zyski. Google na pewno nie byłby zadowolony z takiego obrotu sprawy.