Tradycyjnie stopień skomplikowania układów scalonych rósł z czasem. Coraz większe wymagania użytkowników plus postępy w produkcji krzemowych chipów, umożliwiają ten postęp. Czy jednak momentami nie można odnieść wrażenia, że dany producent “przedobrzył”?
Minęło już dużo czasu od pierwszego przyzwoitego akceleratora grafiki 3D, jakim było historyczne Voodoo. Dzisiejsze konstrukcje układów typu GPU są na zupełnie innym poziomie technicznym. Mając wiele setek milionów tranzystorów, potwornie szybkie szyny do pamięci (ponad 100GiB/s) i programowalne jednostki shaderów, najnowsze karty graficzne można uznać za małe cuda techniki.
Serwis xbitlabs rozłożył na czynniki pierwsze najnowsze dzieło nVidii – karty oparte na chipie G200. Jest to monstrualny układ o liczbie tranzystorów wynoszącej bagatela 1,4mld. Pomimo imponujących teoretycznych wyników, G200 w wielu testach przegrywa z mniejszym ale bardziej efektywnym układem AMD/ATI RV770. Wyniki w rzeczywistych aplikacjach potwierdzają tę obserwację. G200 jest bardzo szybki ale czy można nazwać go udanym, biorąc pod uwagę monstrualne rozmiary wynoszące 576mm2? Dla porównania RV770 ma tylko 260mm2, oferując zbliżoną wydajność.
Już teraz nVidia nie może uzyskać więcej niż 100 chipów G200 z każdego krzemowego wafla. Koszty produkcji kart GTX2xx muszą być bardzo wysokie. Trudno sobie wyobrazić, aby ta firma mogła dalej podążać w kierunku “megachipów”. Silna presja cenowa ze strony AMD/ATI i względnie nieduża liczba entuzjastów najszybszych akceleratorów grafiki 3D może uczynić taki zamiar nieekonomicznym.