W zeszłym roku Google rozpoczął w Stanach eksperymentalny program ekspresowych dostaw zakupów z lokalnych sklepów. Dziś rozwija tę usługę i zaczyna na niej zarabiać.
Google Express (poprzednio Google Shopping Express) to pierwsze kroki wyszuiwarkowego giganta na drodze do stworzenia sieci lokalnych sklepów. Początkowo projekt funkcjonował wyłącznie w niektórych dzielnicach San Francisco, Los Angeles i Nowego Jorku, dziś usługa rozszerza swój zasięg o miasta Chicago, Waszyngton i Boston. Choć to wciąż pilotażowy projekt, dostępny dla garstki mieszkańców Stanów, warto mu się przyjrzeć. Za kilka lat może trafić również na nasz rynek, albo ktoś własnym sumptem postanowi stworzyć polski odpowiednik Google Express.
Funkcjonowanie usługi jest bardzo proste: Google stworzył specjalną stronę, na której znajdziemy szeroki wybór produktów sklepów partnerskich. Wystarczy dodać je do koszyka, złożyć zamówienie i Google dostarczy wszystko jeszcze tego samego dnia. Doskonałe rozwiązanie dla tych, którzy nie chcą tracić godzin na zakupach i chcieliby zamówić świeże produkty spożywcze z ulubionych, lokalnych sklepów.
Do niedawna dostawy z Express były realizowane za darmo, ale wraz z rozpowszechnieniem się usługo, Google będzie pobierał od klientów opłaty: 5$ za pojedyncze zamówienie dla osób niezarejestrowanych w portalu lub abonament w wysokości 10$ miesięcznie albo 95$ w skali roku. Dostawy realizowane są na bieżąco, nawet w nocy, jeśli zamówienie przekracza wartość 15$. By skusić nowych użytkowników do korzystania z Google Express, firma gwarantuje trzymiesięczny, darmowy okres testowy dla swojej usługi.
Google uderza swoim serwisem w monopol Amazonu, który za ekspresową dostawę w usłudze Prime każe sobie płacić 99$ rocznie, a za Prime Fresh (dostawa produktów spożywczych) aż 299$ rocznie. Choć oferta Google nie jest tak szeroka jak ta od Amazonu, z pewnością Express znajdzie spore grono potencjalnych klientów.
Zanim Google Express trafi do Polski – o ile w ogóle firma z Mountain View się na to zdecyduje – minie jeszcze wiele miesięcy. Może zatem warto zastanowić się, czy nie rozwinąć podobnej usługi własnym sumptem, bez oglądania się na amerykańską korporację.