Nawiązując do ostatnich informacji o odcinaniu Internautów postanowiłem zebrać swoje wątpliwości i ważne cytaty. Chcesz bronić swojej wolności w Internecie? W tym poście znajdziesz porady, których realizacja nie zajmie więcej niż 2 minuty. Dzięki temu możesz mieć wpływ na zmianę sytuacji! Możesz aktywnie uczestniczyć w walce z odcinaniem Internautów za domniemane łamanie prawa.
4 lutego zapytałem się, czy dostawca może łamać prawa człowieka. Możliwe, że nie sprecyzowałem wtedy dokładnie dlaczego uważam odcinanie Internautów za ich łamanie. Dlatego poniżej umieszczam podsumowanie moich wątpliwości dotyczących tego zjawiska:
- Odcinanie ma odbywać się na podstawie donosu – skąd mieć pewność, że donos pochodzi od prawowitego właściciela praw autorskich?
- Żeby mieć dowód trzeba inwigilować użytkownika – niezależnie czy jest to dostawca, czy zgłaszający łamanie prawa – któryś z nich musi po prostu to zrobić. Czy ma do tego prawo bez zgody Internauty?
- Wysyłanie powiadomień o chęci odcięcia od Internetu jest nękaniem, a nawet może być odebrane jako zastraszanie.
- Jeżeli człowiek jest o coś oskarżony powinien mieć prawo bronić się przed tymi oskarżeniami. Czy dostawcy chcą wprowadzić kopię struktur sądowniczych w swoich murach?
- W świetle prawa człowiek jest niewinny do momentu udowodnienia winy. Czy odcięcie Internetu nie jest karą wyprzedzającą osąd?
- Jak użytkownik może bronić swoich praw, jeżeli kara jest wymierzana poza wymiarem sprawiedliwości, odpowiedzialnym za sądzenie?
Są to pytania na które bardzo chciałbym otrzymać odpowiedź. Niestety do tej pory nikt w dyskusji nie odpowiedział na te pytania, a informacja od dostawcy też nie wyjaśniła tych wątpliwości.
Ciekawa jest za to wypowiedź Hazana, którą cytuję poniżej:
Ja podszedłem do całej sytuacji inaczej i dzwoniąc zapytałem się czy mają mi do zaoferowania jakieś zniżki ze względu na długi okres współpracy, wysokie rachunki oraz nadarzająca się możliwość zmiany dostawcy.
Pisząc poprzedni post nie wziąłem po uwage tej możliwości. Ale wracając już do tematu.
Na naszym podwórku dostawca wprowadził regulamin, który pozwala odłączać Internatów za to, że ktoś na nich doniesie, że łamią jakieś prawa autorskie. Ktoś, jakieś i nie masz Internetu.
Co z kolei na ten temat uważa UE? A dokładnie Europejski Inspektor Ochrony Danych? Cytuję:
Hustinx wyraził także sceptycyzm wobec ustaleń dostawców Internetu na temat zarządzania ruchem w swoich sieciach. Również w tym wypadku wskazuje on na fakt, iż zgodnie z artykułem 5 włączonej do postępowania nowelizacyjnego wytycznej dotyczącej ochrony danych w komunikacji elektronicznej podsłuchiwanie lub przechwytywanie komunikacji i związanych z nią danych o ruchu sieciowym jest zabronione bez zgody użytkownika.
Czyli krótko mówiąc: nie można inwigilować. Coś, co dla dostawców wydaje się być niezrozumiałe (sic!), a dla normalnego człowieka zbyt oczywiste, aby o tym dyskutować. Zatem na jakie normy prawne powołują się dostawcy wprowadzając kapturowe zapisy do swoich regulaminów? Chyba na prawo dżungli.
Hustinx żąda natomiast ponownego wprowadzenia wniosku nr 138 Parlamentu w sprawie zmian w ramowej wytycznej dotyczącej regulacji rynku telekomunikacyjnego. Wniosek ten jest wyrazem woli deputowanych, którzy chcą zapewnić, że ingerencji w prawa i wolności użytkowników można będzie dokonywać dopiero po oficjalnym włączeniu do danej sprawy organów wymiaru sprawiedliwości.
Ten pogląd też został potwierdzony przez wysokiego urzędnika UE. Wygląda na to, że twórca tygodnika “Prawo dla dostawców internetowych” byłby milionerem. Przy okazji chciałbym zauważyć, że nikt tutaj nie mówi o nie karaniu łamiących prawa autorskie. Ale o tym, żeby robić to sprawiedliwie.
Łatwo popaść w skrajność wyobrażając sobie, że na pewno, na 100% wszystkie zgłoszenia będą wysyłane przez prawdziwych właścicieli praw autorskich, że sprawdzą oni wiele razy swoje dowody, że zbiorą je legalnie (patrz wyżej: niemożliwe) i że dostawca z bólem serca odłącza złego pirata, który żeruje na czyimś dorobku artystycznym. Ale rzeczywistość jest diametralnie inna.
Nie ma co liczyć na to, że takie narzędzie władzy nad dostępem do informacji będzie używana dla dobra. Wystarczy popatrzeć jak władze korzystają z takich wynalazków w Chinach.
Przechodząc obojętnie obok takich wydarzeń godzimy się na:
- inwigilację
- nieprawdziwe oskarżenia
- brak możliwości do obrony
- brak możliwości obrony swojej godności
- brak domniemania niewinności.
Ale wcale nie musimy się na to godzić!
I to nie jest problem właścicieli praw autorskich. Nie każdy z nich popiera takie rozwiązania.
Jest to nadgorliwość instytucji i firm, które uważają że wiedzą lepiej co jest dobre dla twórcy i dla odbiorcy.
Twórcy powinni mieć dostarczane narzędzia do obrony swojego dorobki, ale niech te narzędzia będą zgodne z resztą prawa!
Władza sądownicza została stworzona po to, żeby decydować o racjach stron i orzekać która z nich ma rację. Dlaczego zatem sąd nie powinien rozstrzygać spraw o ochronę praw autorskich? Czy wynika to z wygody dostawców?
Ostatnio zresztą ta wygoda była dla mnie osobiście odczuwalna, bo o ile donosy przyjmują mejlowo, to kiedy chciałem złożyć reklamację kazali ją wysłać zwykłą pocztą. Dostawca internetowy (sic!).
Dosyć tego smęcenia, czyli co może zrobić przeciętny Internauta
Rozmawianie o podstawowych prawach każdego z nas jest ciężkie. Ale myślę że warto pamiętać o tych prawach i z nich korzystać. Nie są to żadne listy intencyjne, ale obowiązujące przepisy, na które można się powoływać w takich sytuacjach.
Zamiast jednak się wzburzać na tą całą sytuację niekonstruktywnie można zrobić coś, co wpłynie na zmianę sytuacji!
Co w takim razie może zrobić przeciętny Internauta, aby bronić swoich praw?
Wystarczy poświęcić 1-2 minuty, żeby mieć wpływ!
Co możesz zrobić:
- Dziel się takimi informacjami ze znajomymi. Może nawet nie wiedzą o tym, że to jest realny problem.
- Jeżeli wiesz o takiej sytuacji, albo o takim regulaminie poinformuj o tym któregoś z bloggerów, którzy piszą o podobnej tematyce. Przekazując informację dalej, też masz wpływ na sytuację. Każdy blogger lubi dostawać ciekawe informacje na tematy, które go interesują. Poza tym rozpowszechni dalej informację, którą od Ciebie uzyska.
- Zamiast komentować wysyłaj mejle. Jeżeli uważasz, że jakaś firma postępuje nie tak jak powinna: ślij mejla ze swoją dezaprobatą bezpośrednio do tej firmy. Nawet jak nie jesteś jej klientem, tym bardziej! Jeżeli zależy Ci na prawdę na zmianie sytuacji, wiedz, że nikt z zainteresowanych nie czyta komentarzy w Internecie.
Na koniec porady guru świata Wolnego Oprogramowania Richarda Stallmana z obszernego i ciekawego wpisu na Tarabaz.eu:
Tarabaz: Czy są jakieś rady dla klientów tych niebezpiecznych firm, którymi chciałbyś się podzielić z czytelnikami tarabaz.eu?
RMS: Sugeruje klientom tych firm, do zrezygnowania z ich usług. Wybierzcie tych dostawców, którzy respektują neutralność sieci i nie starają się kontrolować protokołów, z których korzystają ich klienci.Tarabaz: Jak możemy powstrzymać cenzurowanie internetu i osobiście wspomóc w tej walce?
RMS: Mam cztery sugestie:
* Otwórzcie swoje sieci bezprzewodowe, dzięki czemu nie staniecie się współsprawcą nieuczciwego Internetowego reżimu.
* Powiedzcie politykom, że żądacie legalizacji dzielenia się wszystkimi opublikowanymi pracami i nie zaakceptujecie wymówek przed nie zrobieniem tego.
* Odrzućcie wszystkie produkty z DRM (Digital Restrictions Management), przez co nie będziecie musieli ich łamać i nigdy nie róbcie wyjątku.
* Dołączcie do kampanii DefectiveByDesign.orgTarabaz: Jak możemy pokazać politykom, że ten rodzaj cenzury jest naprawdę zły i w przyszłości może doprowadzić do korporatokracji?
RMS:Nie mieszkam w Polsce, więc nie wiem, co tam zadziała.
W ten czy inny sposób potrzebujecie poinformować społeczeństwo i polityków, że dzielenie się jest dobre, a niewłaściwym jest powstrzymywanie ludzi przed dzieleniem się.
Nie można tylko krytykować efektów ubocznych tych działań.
Musicie powiedzieć wprost, że ich cel jest niesprawiedliwy.