Linus Torvalds pytany, czy zaglądał już do kodu sterowników Hyper-V, odparł: „Jeszcze nie. Głównie dlatego, że nie jestem zbyt zainteresowany sterownikami (nie wpływają one na nic innego), zwłaszcza jeśli sam nie będę tego używał. Zaglądam do kodu, kiedy ma błędy, gdy sięga do wielu podsystemów lub dotyczy kluczowego podsystemu, w który jestem zaangażowany. Zaglądam raczej do kodu, który jest przysyłany do mnie przez opiekunów jądra, z czystej ciekawości.”
Co do pytania czy łatka zostanie w ogóle włączona, nawet jeśli jest od Microsoft, odpowiedział:
Cóż, wierzę wielce w „technologię ponad polityką”. Nieistotne jest od kogo pochodzi kod, jeśli są uzasadnione powody przemawiające za nim, jeśli nie musimy się martwić o sprawy licencjonowania, itp.
Do pewnego stopnia byłbym nawet bardziej niż mniej skłonny do włączenia tego kodu, ponieważ pochodzi od nowego członka społeczności. Chcę też przypomnieć, że sterowniki są specjalne, nie wpływają na inne rzeczy, więc są łatwiej włączane [w główną gałąź projektu] niż inne, kluczowe zmiany.
Mogę czasem żartować na temat Microsoft, ale uważam również, że nienawiść do Microsoftu jest rodzajem choroby. Wierzę w otwarty rozwój oprogramowania, co nie tylko oznacza otwarcie źródeł, ale również nie wykluczanie innych ludzi oraz firm.
Są „ekstremiści” w świecie wolnego oprogramowania, ale to właśnie jest przyczyną dlaczego nie nazywam już tego co robię „wolnym oprogramowaniem”. Nie chcę być utożsamiany z ludźmi, dla których liczą się wykluczanie i nienawiść.
Redaktor prowadzący wywiad komentuje to tak: „Faktycznie, można się z tym zgodzić. Kto wie, być może Microsoft też w końcu oświeci? Nie należy odrzucać wkładu innych, na podstawie tego kim są. Raczej powinna liczyć się jakość takich propozycji. Co prawda historia Microsoftu jest różna, ale podobne rzeczy robił IBM i inne firmy. Jedyną różnicą jest to, że aktualnie wspierają one Linuksa zamiast go zwalczać.”
Linus dodał również:
Zgadzam się również, że wszystko to jest robione z powodów egoistycznych, ale w ten sposób powstaje całe otwarte oprogramowanie! Wszyscy chcemy „podrapać to co nas swędzi”. Dlatego rozpocząłem Linuksa, dlatego rozpocząłem git, dlatego jestem w to nadal zaangażowany. Jest to powód dla wszystkich kończących na open-source (w pewnym stopniu).
Narzekanie na to, że Microsoft samolubnie wybrał teren do prac jest po prostu śmieszne. Oczywiście, że wybrali rzecz, która im pomaga. O to chodzi w open-source – że istnieje możliwość uczynienia kodu lepszym dla swoich potrzeb, kimkolwiek się jest.
Czy ktokolwiek narzeka, gdy firmy produkujące sprzęt tworzą sterowniki do niego? Nie, to by było szaleństwo. Czy ktokolwiek narzeka, gdy IBM wspiera finansowo rozwój platformy POWER oraz rozwija funkcje dla biznesu, ponieważ sprzedaje produkty biznesowi? Nie, to by było wariactwo.
Tak więc ludzie narzekający na to, że Microsoft pisze sterowniki dla własnego modelu wirtualizacji powinni spojrzeć w lustro i spytać się, dlaczego są takimi hipokrytami.
Znów redaktor: „Podobnie samolubne powody mają inni ludzie i firmy, tworząc i udostępniając kod. Wystarczy przypomnieć Intela i projekt Moblin. Ma on na celu utrzymanie produktów Intela w czołówce technologii i jest po części atakiem na architekturę ARM i wykorzystujące ją netbooki, na które wtargnął Linux.
Nawet więc jeśli kod trafi do głównej gałęzi jądra, to od dystrybucji będzie zależało czy go faktycznie włączą. Microsoft chce zapewnić aby Linux działał lepiej na ich produktach, inaczej mogą coś stracić. Jednak muszą też dostrzec, że przegrywają tę bitwę. Nie zapominajmy więc czym Microsoft jest, ale jeśli udostępniają użyteczny kod to nic nie szkodzi aby go przyjmować i ulepszać.”