Tekst jest tylko subiektywną opinią autora. Przedstawione tezy nie muszą pokrywać się z prawdą,
O tym, że z moimi danymi może być coś nie tak zauważyłem dwa razy: przeglądając wyniki Google Analystics oraz, gdy w miejscu przeglądania moich usług google pojawiła się bez żadnego uprzedzenia pozycja: Historie Online. Na szczęście nie używam paska Google Toolbar, więc za dużo informacji google ode mnie nie ma, jednak samo istnienie takiej możliwości stawia jedno pytania: Czy Google może nas “śledzić”. Poczta (nierzadko z adresami, hasłami) może zajmować aż 6GB, w AdSense zapisany jest nasz adres, a nawet numer konta, na większości stron zamontowane są reklamy Google, w postaci skryptu pobieranego ze strony korporacji, który przerobiony przez wprawnego programistę (a tacy na pewno są w Google) mógłby służyć jako wspaniały monitoring (kojarzony z naszymi danymi, dzięki cookies). Teraz konkluzja: co Google (z)robi z tymi danymi?
Co Google o nas może wiedzieć, jeśli korzystamy z większości jego usług?
Na pewno dane i adres (z np. Adsense, gdzie musimy je podać by otrzymać wypłatę). Poza tym z pewnością całą naszą korespondencję zarówno mailową jak i przez google talk. Czy zastanawiamy się, gdy wysyłamy WAŻNE informacje przez te usługi, ze mogą być one przechwycone? Raczej nie. Idąc tropem reklam Google, można przypuszczać, że poza reklamami w skrypcie ukryty jest także keylogger oraz monitor strony, więc firma ma także o nas sporo informacji, czym się interesujemy, co i gdzie kupujemy, jakich usług używamy, a nawet po części informacje o jakich wydarzeniach wiemy (poza konwencjonalnymi mediami, jednak wiele informacji dostępnych jest tylko w Internecie). Nie zapominajmy, że Google jest właścicielem Youtube, a więc wie jakie film oglądamy. Często na youtube publikowane są teledyski (wie o naszych gustach muzycznych) oraz wystąpienia polityków (może domyślać się naszych orientacji politycznych). Usługa Picassa przechowuje najczęściej nasze zdjęcia, analogicznie w “teczkach” umieszczone są nasze podobizny :-). Wiele osób korzysta z programu, katalogującego pliki na naszych lokalnych dyskach twardych. Niewyobrażacie sobie, co dzięki temu właściciel największej wyszukiwarki na świecie może zrobić. Wg ostatnich badań, ludzie najbardziej cenią ostatnio czas. A jak planujemy czas? Dzięki kalendarzowi od… Google. Do zbioru informacji możemy więc dorzucić także to, gdzie i z kim spędzamy czas. Byłoby głupstwem zapomnieć o najważniejszej usłudze – wyszukiwarce. To także pewne źródło informacji o nas.
Na co to Google?
Taka pokaźna teka informacji może być wykorzystywane na wiele sposobów. Najłagodniej potentat może ich używać do sondaży i statystyk, jednak za pewne na tym się nie kończy. Ile milionów wiele firm przeznaczyłoby za te dane. Ba, nawet instytucji rządowych czy terrorystycznych . Takie dane to prawie wszystko o człowieku czyli używając ich można nawet zabić! Liczmy więc na dobroduszność wuja Google w tej kwestii.
Co będzie dalej?
Ciężko przewidzieć, jednak coraz częściej słyszy się jakoby Google brało udział w badaniach… genetycznych. Jeszcze tego brakowało. Gdyby Google Inc. posiadało nasz genotyp bylibyśmy całkowicie przewidywalni, a w przyszłości nawet klonowalni (byle, nie klonowani). Dzięki takim informcjom wiele firm, może skutecznie na nas żerować, a oszuści (nie tylko internetowi) okradać nas niemiłosiernie.
W czym nadzieja?
Na szczęscie, być może Google takich informacji nie zbiera, jednak jest to mało prawdopodobne. Oczywiście Google nie udostępni ich byle komu, a bynajmniej nie za darmo. Pozostaje tylko czekać i żyć w nieświadomości czychającego niebezpieczeństwa… Poza tym istnieje jeszcze polityka prywatności Google oraz “ochrona prawna rządu amerykańskiego”, co jednak jeśli informacje od Google są wykorzystywane przez… Rząd Amerykański i CIA?