Na polskiej uczelni aby zaliczyć przedmiot trzeba zwykle kilkukrotnie złamać prawo. I wcale nie chodzi o ściąganie czy płacenie za prace. To zupełnie inny problem.
Tomasz Barbaszewski na łamach Niezależnego Forum Akademickiego zwraca uwagę na problem łamania praw autorskich przez polskich studentów przy cichej aprobacie kadry profesorskiej.
Tajemnicą poliszynela jest, że na polskich uczelniach nie przestrzega się praw autorskich.
Chodzi zarówno o materiały dydaktyczne, które aby zdobyć, trzeba często nielegalnie skopiować pożyczoną książkę, jak i programy komputerowe, wymagane często do zaliczenia przedmiotu, a nie udostępniane studentom przez uczelnie.
Milczące zakładanie, że studenci jakoś sobie poradzą i „wykombinują” wymagany przez nas do zaliczenia przedmiotu program jest chowaniem głowy w piasek i co tu dużo mówić – zachętą do popełnienia przestępstwa…
— pisze Barbaszewski i apeluje do kolegów i koleżanek po fachu, aby zmierzyli się z problemem. A rozwiązań jest wiele. Jak pisze:
Nie jest bynajmniej moją intencją zmuszanie kogokolwiek do korzystania z oprogramowania nieodpłatnego. W wielu przypadkach oprogramowanie komercyjne jest wręcz niezastąpione. Ale jeśli wymagamy, aby studenci je wykorzystywali to powinniśmy im to umożliwić. Pomocne mogą być wszelkie inicjatywy firm oferujących oprogramowanie.
Zachęcam do przeczytania całego tekstu i propagowania go na Waszych uczelniach i w szkołach. To że „tak jest wszędzie” nie oznacza wcale że należy się na to godzić i nie można tego zmienić!