Lokalizowanie oprogramowania (którego podstawową, ale nie jedyną, częścią jest tłumaczenie) to osobny, zwykle niezauważany i nie tak atrakcyjny jak programowanie proces. Zwykle polega na żmudnym zgadywaniu kontekstu wyrażenia i wpisywania lokalnych odpowiedników w pliku z listą komunikatów (.po). Mozilla w projekcie Pontoon stara się pokazać, że można to zrobić lepiej.
Zbigniew Braniecki zademonstrował w zeszłym miesiącu na swoim blogu wstępną, ale już działającą wersję Pontoon 0.1 alfa. Na kilkuminutowym filmiku widać jak da się tłumaczyć stronę WWW na żywo, po prostu wybierając poszczególne elementy tak, jakby to były pola edycyjne, zarówno przez zwykły interfejs HTML, jak i wykorzystując Jetpack:
Zasadnicza zaleta tego podejścia to dostępność pełnego kontekstu. Tłumacz wie, co który element oznacza, ponieważ widzi w którym miejscu się znajduje i łatwo sprawdzić jaką rzeczywiście pełni funkcję. Widać też, kiedy trzeba zastosować krótsze sformułowanie, ponieważ akurat nie ma miejsca na właściwe językowo i merytorycznie.
Wprawdzie podtytuł filmu to „Web Localization Toolkit”, ale nietrudno sobie wyobrazić tłumaczenie w ten sposób także klasycznych aplikacji graficznych (a przy większej wyobraźni także tekstowych).
Inną zaletą Pontoona jest zgodność z obecnie stosowanymi plikami .po – częściowo przetłumaczony interfejs można następnie tłumaczyć tradycyjnie. Nie jest to może konieczne na stronach WWW, ale w aplikacji nie sposób wywołać próbnie każdego możliwego przypadku i błędu, a tym bardziej zobaczyć zapisy do dzienników.
W kolejnym wpisie Gandalf zapowiedział wersję 0.2 (nadal alfa), w której chciałby zapewnić identyfikację tłumaczy, rozpoznawanie stanu tłumaczenia, tłumaczenie w podglądzie źródła, poprawić kilka błędów i zmusić interfejs do informowania użytkownika o wynikach pracy.