Ostatnie miesiące nie są łaskawe dla serwisów hostingujących pliki. Właśnie upadek ogłosił jeden z największych graczy na rynku, RapidShare.
Wokół portali pokroju Megaupload, RapidShare czy rodzimy Chomik nieustannie toczyły się spory dotyczące łamania praw autorskich. W teorii usługi stworzono po to, by łatwo przechowywać i udostępniać dane w sieci, powszechnie zaś służą – lub służyły – do „dzielenia się” oprogramowaniem, muzyką czy filmami. Megaupload już padł, teraz przyszła pora na RapidShare.
Serwis był jednym z pionierów internetowych serwisów do przechowywania plików, projekt wystartował w 2002 roku i od razu przyciągnął uwagę użytkowników. A także stróży prawa, którzy domagali zamknięcia się tej małej zatoki piratów.
Prawdziwe kłopoty rozpoczęły się w 2012 roku, gdy niemiecki sąd nakazał administratorom ścisłe monitorowanie tego, co użytkownicy wrzucają do sieci. Serwis, by nie skończyć tak jak Megaupload, próbował reformować się, nakładać na użytkowników ograniczenia, a nawet przeprowadzić rebranding: RapidShare chciał przekonać odbiorców, że jest jednym z serwisów chmurowych podobnych np. do Dropboksa czy Google Drive. To miało uchronić firmę przed nagonką ze strony stróży prawa. Na próżno.
W 2013 roku firma musiała zwolnić 75% swojej załogi. W starciu z ostrą konkurencją innych serwisów chmurowych, w końcu nadszedł nieuchronny koniec. RapidShare zniknie z sieci.
W oświadczeniu, które firma udostępniła na swojej stronie internetowej możemy wyczytać, że serwis kończy swoją działalność 31 marca 2015 roku. Po tej dacie dane użytkowników nie będą już dostępne, zostaną skasowane. RapidShare radzi jak najszybciej przenieść swoje pliki w inne miejsce, zanim usługa zostanie zamknięta.