Secret Service potrzebował niecałych 24 godzin, by zostać w pełni sfinansowany. Czy Polacy uwierzyli w moc współfinansowania?
Crowdfunding stał się popularny w sieci zaledwie kilka lat temu, a w Polsce tak naprawdę dopiero się z nim oswajamy. Choć o kickstarterowych projektach u nas głośno, portale pokroju PolakPotrafi nie umożliwiały sfinansowania naprawdę kosztownych inwestycji. Do niedawna.
Bańka zaczęła pękać w podobnych okolicznościach, jak stało się to na zachodzie. Gdy Tim Schafer poprosił o pieniądze na nową grę, gdy poproszono o wsparcie dla nowego Wastelanda, Planescape’a czy Shadowruna, nagle twórców zalało morze pieniędzy. Znane i cenione nazwiska z branży rozrywkowej potrafiły sprawnie wykorzystać mechanizmy crowdfundingowe do realizacji własnych celów.
W Polsce nie było inaczej, wystarczy wspomnieć ostatnie sukcesy dwóch gier planszowych, jednej na podstawie prozy Grzędowicza, drugiej (iGranie z Gruzem) stworzonej przez znaną blogerkę i rysowniczkę. Oba projekty zebrały znacznie więcej pieniędzy, niż potrzebowali twórcy. Później pojawił się pomysł wskrzeszenia Magii i Miecza, również zakończony powodzeniem. Aż w końcu przyszła pora na Secret Service.
W przypadku tego magazynu, o sukcesie zadecydował przede wszystkim ogromny sentyment do marki oraz brak współczesnych odpowiedników zamkniętego przed laty Secreta. To, że w ciągu 24 godzin udało się zebrać około sto tysięcy złotych, jest niewątpliwie ogromnym sukcesem autorów przedsięwzięcia, lecz także wyraźnym sygnałem, że Polacy są gotowi na eksplorację tego nowego rynku zbytu. Czasami wystarczy dobry pomysł, innym razem dobre nazwisko, by przemycić swój produkt, co widać na powyższych przykładach.
I nie zwracałbym większej uwagi na krytyczne komentarze z branżowej pracy internetowej, które uważają wskrzeszenie Secret Service’a za chybiony pomysł. Brakuje nam dobrej prasy growej, skierowanej do dojrzałych graczy, niekoniecznie takich, którzy gonią za nowościami, przechodzą wszystkie najnowsze tytuły i lepiej znają ulubione gry od beta testerów. Większość tych, którzy staną za sterami reaktywowanego serwisu, zna rynek cyfrowej rozrywki od podszewki. Nieprawdą jest, że dyskwalifikuje ich to, że od lat nie napisali niczego o swojej ulubionej rozgrywce. Nie pisali, bo nie było miejsca, w którym mogliby się realizować.
Teraz mają gdzie tworzyć i wbrew wielu opiniom, mają dla kogo. Ci, którzy wychowywali się na ich tekstach, dziś mają już setki tysięcy godzin gry na karku, własne rodziny, zajęcia. Niewielu z nich wciąż czyta prasę grową lub najpopularniejsze portale gamingowe, w większości skierowane do młodego pokolenia, dla którego najważniejsze są zapowiedzi i oceny w recenzjach, niekoniecznie to, co kryje się pomiędzy tytułem artykułu, a nazwiskiem autora.
Secret Service jest doskonałym dowodem na to, że mając w ręku dobrą markę, pomysł i chęci, można zrealizować niemal każde przedsięwzięcie. Nie zawsze trzeba mieć pieniądze, by coś ugrać.