Arjan van de Ven i Auke Kok zaprezentowali na Linux Plumbers Conference specjalnie zoptymalizowane systemy linuksowe, które startują w 5 sekund. Mogłyby jeszcze szybciej, ale właściwie — po co?
Nie chodzi tu o wyimaginowany konkurs, w którym liczy się tylko prędkość, a o realistyczne skrócenie czasu rozruchu do rozsądnego minimum. W porównaniu z 45 s do ekranu logowania na Fedorze czy 43 s na Ubuntu to i tak imponująca wartość.
Na początku musi być dokładny plan: aby nie przekroczyć założonych 5 sekund, jądro dostało limit 1 sekundy, pozostałe usługi z warstwy init kolejną sekundę, podobnie X Window System i tylko środowisko graficzne ma do dyspozycji aż 2 sekundy. Trzeba przy tym wziąć poprawkę na nośnik: prelegenci wykorzystali dysk SSD, podczas gdy na tradycyjnym dysku czas startu wydłuża się do 10 sekund. Te wyniki zostały uzyskane na zmodyfikowanych platformach Fedora oraz Moblin (obaj są pracownikami Intela).
O wszystkich sztuczkach i kruczkach warto przeczytać samodzielnie w artykule na LWN, ale np. 2 s zysku zapewnia pozbycie się sendmaila (czy to na pewno potrzebne na biurkach?), X-y wcale nie muszą uruchamiać kompilatora do mapowania klawiatury (!) a jądro bez initrd zyskuje co najmniej 0,5 s. Dla większości zwykłe jądro zupełnie wystarcza, natomiast initrd warto wywoływać dopiero w razie problemów, np. z zamontowaniem głównego systemu plików.
Najprzyjemniejszą wiadomością jest to, że skorzystamy z tego wszyscy, bo część poprawek wejdzie do kolejnych wersji Linuksa i jego dystrybucji. Na przykład jądro 2.6.28 — dzięki zrównolegleniu inicjalizacji UHCI i AHCI — powinno zejść do zaledwie 0,5 sekundy!