Zamach na autorów Charlie Hebdo odbił się echem we wszystkich najważniejszych mediach w całym świecie. Turcja staje w poprzek konfliktu i domaga się od Facebooka wprowadzenia cenzury.
Mimo iż w ostatnich latach tureckie władze robią co mogą, by gospodarczo zbliżyć się do Unii Europejskiej, wciąż są krajem o ściśle religijnej tradycji. Odbija się to bez wątpienia na sposobie postrzegania przez tamtejszych rządzących burzy, jaka rozpętała się wokół zabójstwa dziennikarzy Charlie Hebdo. Tureckie sądy nakazały Facebookowi zablokowanie wielu stron, które szydzą z wizerunku Proroka Mahometa, grożąc zablokowaniem dostępu do całego serwisu, jeśli jego administratorzy nie dostosują się do tej decyzji.
Sam Zuckerberg jest jednak zdeklarowanym przeciwnikiem jakiejkolwiek cenzury i zapowiedział, że nie będzie cenzurował żadnych materiałów, które odnoszą się do afery z Charlie Hebdo”
Żadne państwa ani grupy osób nigdy nie będą dyktowały mediom społecznościowym, co mogą udostępniać swoim użytkownikom.
Prawdopodobnie Facebook nie podejmie działań, które chce wymusić na nim turecki rząd. Wystarczy wspomnieć podobną sprawę sprzed 4 lat, gdy Pakistan zablokował dostęp do serwisu po tym, jak ukazały się na nim komiksowe karykatury Proroka Mahometa. Zuckerberg wolał odciąć od serwisu Pakistańczyków, niż usuwać jakiekolwiek strony z powodów różnic światopoglądowych.
Postanowienie zostało wydane w niedzielę, jak na razie przedstawiciele portalu nie odnieśli się do całej sytuacji. Zuckerberg nie ma co liczyć na to, że uda się zamieść sprawę pod dywan. Kilka tygodni temu tamtejsza prokuratura wszczęła postępowanie wobec gazety, która przedrukowywała fragmenty francuskiego tygodnika satyrycznego Charlie Hebdo i nic nie wskazuje na to, że Facebook wyjdzie z tego sporu obronną ręką.
Problem wolności wypowiedzi w sieci wraca do nas jak bumerang i nic nie wskazuje na to, by w najbliższych latach coś miało się w tej kwestii zmienić.