Rada nadzorcza VMware, lidera wśród dostawców rozwiązań wirtualizacyjnych zwolniła znaną i popularną dyrektorkę zarządzającą Dianę Greene. Jej miejsce zajął Paul Maritz, który w branży znany jest jako człowiek Microsoftu – przez 14 lat był tam wiceprezesem grupy ds. strategii rozwoju platform.
Pojawienie się nowego dyrektora zostało – jak donosi serwis virtualization.info – przyjęte przez pracowników z „niedowierzaniem i wrogością”. Ostatecznie wprowadzenie kogoś z Microsoftu do zespołu inżynierów, którzy w większości sympatyzują z Wolnym Oprogramowaniem (VMware zawsze było znane z najwyższego poziomu wsparcia dla systemów takich jak Linux, *BSD czy Solaris) to bawienie się zapałkami w składzie prochu. Reakcja giełdy nowojorskiej na tę decyzję była skrajnie nieprzychylna: w kilka godzin wartość udziałów VMware spadła o 24,44%, co przekłada się na miliardy dolarów strat.
Analitycy są przekonani, że to początek efektu domino – i coraz więcej firm zacznie uciekać od VMware. Dla Microsoftu, który dopiero co na rynek wprowadził własne rozwiązanie wirtualizacyjne, to na pewno doskonałe wieści.