Według najnowszych danych Strategy Analytics Android ma we władaniu 84% rynku smartfonowego. Wszystko wskazuje na to, że to szczyt możliwości systemu od Google.
Kolejny kwartał Google zamknął z niewielkim spadkiem. W drugim kwartale 2014 roku Android miał we władaniu 85% smartfonów, a pod koniec trzeciego kwartału 2014 roku zasięg spadł do 84%. Neil Mawston z Strategy Analytics wiąże ten lekki, 1-procentowy spadek z premierą iPhone’a 6 oraz iPhone’a 6 Plus, która pozwoliła Apple odrobić straty do swojego największego konkurenta na rynku systemów mobilnych.
Sytuacja pozostałych deweloperów nie uległa drastycznej zmianie. Pod koniec okresu ostatniego rozliczeniowego Apple mógł pochwalić się udziałem w rynku rzędu 12%, a z Windows Phone i BlackBerry korzystało 3% użytkowników smartfonów.
Mimo gorszych wyników procentowych Google nie ma powodów do obaw, spadki są wynikiem lekkiej korekty rynku. Android to wciąż najpopularniejszy system mobilny i nic nie wskazuje na to, by w najbliższych miesiącach sytuacja na rynku miała ulec zmianie. Ponadto liczba urządzeń ze zmodyfikowanym Androidem spadła o 2% do poziomu 37%, co oznacza, że Google miał szansę zarobić więcej na swoich usługach niż w poprzednim okresie rozliczeniowym.
Warto też zauważyć, że do niedawna to Samsung ciągnął system z Mountain View w górę, ale w ostatnich miesiącach koreański producent dostał wyraźnej zadyszki. W trzecim kwartale 2015 roku w rękach firmy było 25% rynku Androida i choć to wciąż całkiem niezły wynik, w porównaniu do minionego roku wypada blado – w trzecim kwartale 2013 roku Samsung opanował 35% rynku. To tu można doszukiwać się spadku liczby zmodyfikowanych wersji Andoida. Z drugiej stronie nie powinniśmy zapominać, że spadki Samsunga wynagrodził Google chiński producent Xiaomi, który na moment stał się trzecim największym eksporterem smarfonów.
Nie wydaje się, by w przyszłości Google miało szansę wybić się jeszcze bardziej, zmieniać będzie się co najwyżej stosunek zmodyfikowanych wersji do czystego Androida. Jak na razie pozycja tego monopolisty nie jest zagrożona. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja po drugiej stronie stawki.
O ile 3-procentowy udział BlackBerry nie jest zły, biorąc pod uwagę fakt, że Kanadyjczycy celują wyłącznie w klientów biznesowych, to taki sam wynik Windowsa Phone może być powodem zmartwień dla Microsoftu. Jeśli w ciągu kilkunastu najbliższych miesięcy Satya Nadella nie zrobi czegoś, by drastycznie zwiększyć udział systemu na rynku, Windows Phone prędzej czy później może umrzeć śmiercią naturalną.
Dodaj komentarz