Apple wraz z FBI spróbują wyjaśnić, jak doszło do wycieku nagich zdjęć gwiazd Hollywood z chmury iCloud i złapać osoby odpowiedzialne za przeciek.
Apple poinformowało, że aktywnie angażuje się w śledztwo mające wyjaśnić, kto wykorzystał luki w kodzie iCloud do wykradzenia dziesiątek nagich zdjęć amerykańskich celebrytów i wrzucenia ich do sieci. Przedstawiciele firmy zapewniają, że traktują bezpieczeństwo swoich użytkowników priorytetowo i zrobią wszystko, by dotrzeć do osób odpowiedzialnych za całe zamieszanie.
Firma nie będzie pozostawiona sama sobie, gdyż jak donosi Hollywood Reporter, sprawą zainteresowało się FBI. Na razie jest zbyt wcześnie, by wdawać się w szczegóły, ale jak zapewnia agencja, jej funkcjonariusze zwracają baczną uwagę na wszelkie próby łamania zabezpieczeń w sieci.
Mimo iż oficjalnie nie potwierdzono, że przecieki miały swoje źródło w iCloud, według wstępnych raportów hackerzy użyli narzędzia iBrute, które pozwala złamać hasło do usługi Znajdź mojego iPhone'a od Apple. Znając hasło, można za jego pomocą przejrzeć dane zgromadzone w chmurze iCloud. Do niedawna można było wprowadzać hasło do Znajdź mojego iPhone'a nieskończoną liczbę razy, ale odkąd Apple wprowadził poprawkę zezwalającą wyłącznie na 5 prób, iBrute nie jest już tak groźne. Co nie znaczy, że dane przechowywane w chmurze są bezpieczne.
Nauczka z tego zdarzenia jest jedna: chcesz robić sobie nagie zdjęcia? Nie wysyłaj ich do sieci, a najlepiej przerzuć się ze smartfona na staroświecki aparat. Jakość lepsza, a szansa, że ktoś przechwyci fotografie znacznie spadnie.
Dodaj komentarz