System operacyjny OS/2 obchodzi właśnie swoje 25-lecie – w kwietniu 1987 r. ogłoszono wydanie jego wersji 1.0. Ten okrągły i budzący szacunek jubileusz dawno obumarłego już systemu upamiętniły nie tylko branżowe media (osnews.com np.), lecz nawet jedna z naszych głównych gazet – Wyborcza (w swoim portalu internetowym).
Nie będę sie rozpisywał o szczegółach powikłanej historii tego systemu – wszystko znaleźć można w Sieci (można zacząć od OS/2 – bardzo interesujący artykuł, niestety, po angielsku), zatem tylko parę podstawowych faktów:
Prace nad OS/2 zaczęto ponoć już w 1985 r. i, co ciekawe, była to kooperacja firm IBM i Microsoft, ta ostatnia do dziś firmuje spore fragmenty kodu tego systemu. Wersję 1.0 ogłoszono w kwietniu 1987, nie wiem czy przypadkiem nie stało się to 1.IV, bo faktyczne wydanie nastąpiło dopiero parę miesięcy później, w grudniu. System ponoć dopiero w wersji 1.3 osiągnął zadowalającą stabilność i użyteczność, ale wtedy M$ wycofał się z całej imprezy – właśnie co, sukces (nieporównanie większy) odniósł ich Windows 3.0. O wersjach systemu poczytać można sobie w Wikipedii i artykułach, do których linki podaję. W 1996 r. ukazała się ostatnia wersja, 4., zwana Merlin. Niedługo potem rozeszły się pogłoski,ze IBM planuje porzucić ten system, czego oficjalne ogłoszenie nastąpiło jednak później, ok. 2000 r. Faktycznie ostatnia wersja – 4.52 – wydana została w grudniu 2001, sprzedaż zakończono 4 lata później, wsparcie ustało, zgodnie z zapowiedzią, 31.XII 2006. Tak w największym skrócie wygląda oficjalna historia systemu operacyjnego, o którym w związku z tą chronologią pewnie mało kto z czytających ten serwis słyszał, sytemu jednak do dziś sławnego i przez wielu użytkowników wspominanego z rozrzewnieniem (choć są i opinie zupełnie odwrotne), no i – co tu dużo mówić – pod wieloma względami niezwykłego, można nawet rzec “pokręconego”, tak jak jego niezbyt długa kariera.
Teraz linki do artykułów, które można, a niektóre nawet warto poczytać:
w Wyborczej, w krajowej mowie: Jak IBM chciał zmienić przemysł PC , niestety, taki sobie;
w osniews: 25 years of IBM’s OS/2 – i tam dalsze linki: 25 Years of IBM’s OS/2: The Strange Days and Surprising Afterlife of a Legendary Operating System (ten artykuł gorąco polecam, interesująca jest również dyskusja pod nim); inny: Review: eComStation 2.0 RC1 – to już historia pośmiertna OS/2, bowiem kod systemu po 2006 dalej jest rozwijany przez fimę Serenity System, jako eComStation właśnie.
Co więcej OS/2, mimo, że praktycznie nie da się go już bez czarnoksięskich zaklęć zainstalować na nowym sprzęcie, i nie ma już wsparcia firmy, jednak dalej funkcjonuje w niektórych miejscach na świecie, o czym w ww. artykułach poczytać sobie można.
W czym zatem problem? Otóż, chociaż obecnie jest to już tylko historia, a sam system jest już, jako się rzekło, w zasadzie martwy, to zarówno z uwagi na realizowane i zrealizowane w nim rozwiązania technologiczne, jak i pouczające wnioski z samej jego historii, należy o nim pamiętać.
Pozornie los OS-a trochę przypomina przypadek Amigi, czy BeOS-a (bardziej), wyróżnia go fakt, że był produktem potężnej w jego epoce, i do dziś dobrze prosperującej korporacji, a mimo to poległ na rynku.
Gdy go zaczynano produkować, miał być następcą DOS-a, i kiedy w 1988 został wydany, to tylko w wersji “konsolowej”, tak, że przypominał DOS-a nawet z wyglądu (o ile można to tak ująć 🙂 . Różnił się jednak zasadniczo, bowiem był to już system wielozadaniowy, a nawet 32-bitowy (od wersji 2. co najmniej), z wywłaszczaniem. Ale w dalszym ciągu był to system dla pojedynczego użytkownika (choć użytkowników rozróżniał, metadane były w nim całkiem rozbudowane), czyli w zasadzie nie różnił się pod tym względem wiele od MacOS-a czy Windows3 i 95, zatem był takim niepełnym systemem operacyjnym. Ale dla zwykłego usera takie rozwiązanie mogło być raczej zaletą, z powodu prostoty.
Od wersji 1.1 uzyskał okienkowy interfejs użytkownika, tzw. Presentation Manager, a później, w wersji 2.0 (też rocznica – 20 lat temu) obiektowe jego rozwinięcie – Workplace Shell. Ten ostatni element konstrukcji graficznego interfejsu użytkownika (GUI, w tym wypadku OOUI – Object Oriented UI) jest jednym z powodów, dla których o OS/2 warto pisać, bowiem takiego GUI, do dziś nie ma żaden inny popularny OS.
Obiektowość GUI dawała wspaniałe możliwości interakcji z maszyną. Wcale nie trzeba było wgłębiać się w dokumentację, Workplace Shell był bardzo intuicyjny – wszystko robiło się myszką przeciągając ikonki i operując w ich menu. Ustawienia zmieniało się w menu danego obiektu – w rubryczce “właściwości”. Fajne były linki, w OS/2 zwane shadows – można było sobie takie “cienie” porozmieszczać w różnych folderach i system sam je aktualizował w sytuacji, kiedy coś się z oryginalnym plikiem stało: zmienił nazwę, czy miejsce.
W ogóle OS/2 w wielu swoich rozwiązaniach wyprzedzał epokę i może to również było przyczyną jego porażki – ludziom przyzwyczajonym do siermiężnego win 3.1 trudno było zrozumieć, że komputer może oferować takie możliwości. GUI Win3, to przecież była wykoślawiona idea tego wynalazku, zagmatwany wariant ściągnięty z makintoszy.
Z innych atrakcji można wymienić sterowanie głosem – można było mu wydawać polecenia (po angielsku) typu: open, close, save itp. Może jeszcze inne rzeczy dało się robić, np. dyktować tekst, jednak moja maszyna z pentium100 była za słaba (IBM jako minimum podawał procesor 120 MHz i 20 MB RAM). Miał też własny język programowania – REXX. Godny uwagi był system plików – HPFS, tak zmyślny, że obywa się bez defragmentacji dysku. Nb. kod HPFS sygnowany jest przez M$, który u siebie nic tak dobrego nie miał; dostępny jest za to w Linuksie, podobnie jak inny system plików z OS-a – JFS. Pomysłowych i nowoczesnych rozwiązań, które usiłowano w OS/2 zaimplementować było znacznie więcej, ale na ogół z powodu zbyt szybkiego porzucenia systemu nie doczekały się (jak on sam) finalizacji. Szczegóły – choćby w Wikipedii.
Jak na ówczesne warunki OS/2, zwłaszcza bez GUI, był rzeczywiście niezwykle stabilny, co docenili jego użytkownicy. Z tej przyczyny i z powodu możliwości jakie dawał, szybko zyskał spore grono zapalonych zwolenników, nigdy nie zszedł jednak do mas.
Różne były tego przyczyny. Początkowo zdobyciu rynku przeszkadzały choroby młodości, czyli różne błędy, brak drajwerów, a to z kolei jakoś wynikało z niezbyt dobrego zarządzania projektem (piszą o tym prawie wszyscy, którzy mają coś do powiedzenia, więc pewnie słusznie), błędy w strategii rozwoju, w marketingu, w ogóle dużo było niekorzystnych okoliczności w historii OS/2.
Ponadto OS/2 miał swoich wrogów, całkiem licznych. IBM, podejrzewam, od początku miał wobec niego dwuznaczny stosunek, mimo, że to jego produkt. Na pewno na ostatecznej porażce zaważył fatalny marketing tej firmy, która, mimo, że wymyśliła PC, to nigdy do swojego wyrobu nie miała przekonania, a w końcu cały dział PC sprzedała Chińczykom.
Microsoft, jak się z OS/2 wycofał, robił wszystko, żeby mu podstawić nogę. Było to aż śmieszne czasami. Kiedyś np. jakiś gość z M$ biegał po targach komputerowych z dyskietką i zawieszał maszyny z OS/2, bo akurat wtedy miały one jakieś problemy z obsługą dyskietek (choć normalny user miał, zdaje się, dużo mniejsze szanse osiągnąć ten sam efekt). Nawet jak już wiadomo było, że OS/2 “is gone”, to kolejny wyrób M$ – win2000 – powodował przy instalacji zniszczenie partycji startowej OS/2. IBM nie potrafił nawet go sprzedawać – umowy z M$ miał takie jak inni, czyli każdy sprzedany PC miał mieć windows, bez względu, czy faktycznie ten wybitny soft na nim zainstalowano.
Mimo to, podjęto nawet próbę przeportowania OS/2 na maszyny z PowerPC (również wynalazek IBM). Zdaje się, że w nadziei na to, że zainteresuje to Apple, którego MacOS choć o niebo lepszy od win3.1, to funkcjonalnie niewiele od niego odbiegał, jednym słowem pilnie potrzebny był nowoczesny system wielozadaniowy. Ten zamiar udał się częściowo – taki OS/2 w końcu napisano, ale z dużym opóźnieniem, i kiedy skończono, nikogo już to nie zainteresowało.
Nie był to też nigdy tani soft, co trochę dziwi, bowiem IBM w pewnym momencie próbował konkurować nim z windows.
Nieszczęściem OS/2 było z pewnością to, że wyprzedzał technologicznie sprzęt, na który go zaprojektowano i jego wymogi sprzętowe powodowały, że aż do 1996 pozwolić sobie na maszynę z nim mogli tylko zamożniejsi ludzie, i firmy, oczywiście. Po prostu pamięć była wtedy niesłychanie droga a OS/2 w wersji 2 lub 3 potrzebował jej minimum 8 MB, podczas gdy komputery w windows3 – 2-4 MB. Ta różnica było bardzo odczuwalna przy kasie – kupiłem w tym okresie najdroższy w swojej historii komputer – jakieś 5 tys. PLN mnie kosztował, ale miał 8 MB RAM, właśnie pod OS-a, którego najpierw uzyskałem “gratis”, nie przypuszczałem bowiem, że by w kraju dało się go kupić. Kolejną wersję (4.) już kupiłem, na szczęście uczniom, studentom i nauczycielom IBM sprzedawał to tylko po 82 USD.
OS/2, obok zalet, miał też trochę wad, aż do 4. wersji była to np. instalacja systemu, trzeba było mieć znajomego fachowca, żeby sobie z tym poradzić. Do końca problemem były sterowniki, a USB w OS/2 nie zdążono już zaimplementować. Nie było też zbyt wielu aplikacji dla niego, mimo, że akurat tu IBM własnym sumptem wiele zdziałał.
Mimo to, system zyskał spore grono zapalonych zwolenników, ja też nim byłem i ciepło OS-a wspominam. Rewelacyjny system. Aplikacji mu co prawda brakło, ale miał własny win3.1 i własnego DOS-a, nb. lepszego od oryginału. Win3.1, to był oryginalny kod od Microsoftu, ale też jakby lepiej działał niż oryginał. Dzięki tym dodatkom OS/2 mógł uruchamiać 16-bitowe aplikacje windows (i win32s). Zresztą w 1995 i 96 prawdziwych 32-bitowych aplikacji dla windows za wiele jeszcze nie oferowano. Można je było odpalać w osobnych sesjach – moja maszyna z pentium 100 MHz i 64 MB RAM wytrzymywała 3 niezależne sesje, np. w Wordem, Accesem i Photoshopem i jeszcze jakieś drobne aplikacje OS-a i nawet demo Quake’a (sesja DOS – gry dosowe działały całkiem dobrze). Pad jednej z aplikacji nie powodował większych strat – pozostałe działały dalej. W sumie, był to więc w konsekwencji dużo lepszy windows, niż jakikolwiek oryginalny windows. W ten sposób postępowała pewnie u nas większość użytkowników, bo natywnych aplikacji dla OS/2 nie dało się u nas kupić (sam OS, owszem, IBM i kilka firm go sprzedawało).
W efekcie powikłanej historii rozwoju OS/2 zyskał 2 rodzaje użytkowników – z jednej strony byli to “zapaleńcy” (ci nb. do dziś zbierają się na zlotach zwanych Warpstock – od nazwy Warp, którą nosiły 3 i 4 wersja OS/2), z drugiej – firmy i korporacje, zwłaszcza sektor bankowy (nie tylko w bankomatach). Zapaleńcy podtrzymywali go przy życiu w końcu lat 90-tych, kiedy rozwój sprzętu zaczął mocno wyprzedzać jego możliwości. Pewna kobieta np. produkowała świetne sterowniki dysków, bo IBM się nie pofatygował, ze sam poprawić ograniczenie partycji do 2 GB.
Ale nic dziwnego – to był prosty, niezawodny, bardzo wydajny, przy tym wielozadaniowy OS, nawet z wersją wieloprocesorową (obsługiwała chyba do 64 procesorów) – zwykłe windy, nawet bardzo profesjonalne, do dziś obsługują tylko 2 (chodzi o fizyczne CPU, nie ich rdzenie).
OS/3 poniósł jednak klęskę, choć wątpię, żeby sam IBM na nim dużo stracił, mimo, że zainwestował weń sporo – ponoć jakiś miliard USD. Straciliśmy my, jako użytkownicy pecetów, jako, że był to o wiele lepszy system od wszystkich windowsów, może nawet tych obecnych, które są przecież o niebo lepsze od swoich przodków z lat 90-tych. Przepadły ciekawe rozwiązania i technologie, alecoż korporacje są na ogól przyziemnie pragmatyczne, a IBM szczególnie. Skoro ludzkość chciała mieć “łyndowsa”, to go jej sprzedawano. Zatem, Proszę Państwa, wspomnijmy w czas święta Zmartwychstania Pańskiego takze Ś.P. OS/2. Wesołych Świąt!
P.S.
Workplace Shell – GUI, czy raczej OOUI (Object-Oriented User Interface) w OS/2 zasługuje z pewnością na większą uwagę. Niestety, kompetentne opisanie tego problemu raczej przerasta moje możliwości, mogę tylko wspomnieć o tym czego sam spróbowałem. Najlepiej jest właśnie osobiście sprawdzić jak to działa.
W skrócie – skoro wszystko na desktopie jest obiektem, to samo manipulowanie ikonkami dawało już nieco wrażeń. Oczywiście można z tego było korzystać w sposób przemyślany i osiągać ciekawsze efekty niż tylko np. zmiany kolorów, tekstur, tapet czy czcionek, albo wydrukowania pliku po przeciągnięciu jego ikonki na ikonkę drukarki. W OS/2 był dostępny język programowania, który to obsługiwał – REXX, więc z nim można było się brać za zupełnie ambitne przedsięwzięcia.
Najprostszy sposób użycia tej obiektowości, to zorganizowanie sobie warsztatu pracy na desktopie z pomocą jego mechanizmów – używając jego shadows (takie szczwane linki – http://en.wikipedia.org/wiki/Shadow_(OS/2) ) mozna to było zrobić w sposób bardzo elastyczny, dowolnie grupując zasoby maszyny w poręcznych folderach nie zmieniając lokalizacji samych plików, skasowanie cienia (jak przestał być potrzebny) powodowało tylko usunięcie tego jednego cienia. Co ciekawe ikonki w OS/2 zachowywały swoje miejsce – więc gdzie ją wstawiłeś, tam była. To jedna z możliwości. Niestety, korzystając z aplikacji windows nie dało się z wszystkich, a może i zwiększości z nich skorzystać – działały najlepiej z natywnymi aplikacjami. (Windows3.1 to obcy system, o innych właściwowościach i konstrukcji).
Okazuje się, że możliwości wypróbowania Workplace Shell są większe niż sądziłem. Była np. wersja dla Windows (Workplace Shell dla Windows. Widoki Ekranów), a nawet próbowano je odtworzyć w Gnome 2.6 (OS/2’s Workplace Shell resurrected in GNOME 2.6)
Jak kogo interesuje to można (jak zwykle) zacząć od Wikipedii, np.: Object-oriented user interface;
Workplace Shell; Shadow (OS/2); o programowaniu: Object-oriented programming;
Sam system w działaniu łatwo obejrzeć na Youtube (klucz: Workplace Shell), np.: The Longest Death in Computer History – Deutsch (czyli produkcja niemiecka i po niemiecku, ale można się skupić na samym filmiku, jak któś nie zna języka).
Dodaj komentarz