Ostatnio głośno zrobiło się wokół WikiLeaks. Widocznie Julian Assange nadepnął na odcisk niewłaściwym osobom, gdyż Amazon postanowił wyłączyć serwis.
W związku z niedawną akcją przeprowadzoną przez serwis WikiLeaks, o stronie zrobiło się głośno na całym świecie. Amerykanom mocno nie w smak informacje, które zostały opublikowane, z tego też powodu administracja Baracka Obamy podejmie działania prawne przeciwko serwisowi.
Oprócz działań oficjalnych, również Amazon rzuca kłody pod nogi WikiLeaks. Nie dalej jak przedwczoraj, serwis zmuszony był przenieść się ze szwedzkich serwerów do Amazon Web Services w związku z atakami DDoS. Długo nie trwało, a wczoraj Amazon, bez słowa wyjaśnienia, wykopał stronę, a ta ponownie wróciła do Szwecji.
W swoim oświadczeniu senator Joe Lieberman powiedział:
Dziś rano, Amazon poinformował moich pracowników, że zakończył hostowanie strony WikiLeaks. Szkoda, że nie zrobił tego wcześniej, bazując na wcześniejszych publikacjach ściśle tajnych materiałów. Decyzja Amazonu o odcięciu WikiLeaks jest właściwa, i powinna wyznaczyć standardy dla innych firm, w których WikiLeaks chce rozprowadzać swoje nielegalne materiały.
Można jedynie podejrzewać jaki był powód decyzji podjętej przez Amazon. W grę wchodzi chęć uniknięcia DDoS-a, jak również możliwość nacisków ze strony rządu Stanów Zjednoczonych.
Aktualizacja:
Amazon wydał oświadczenie, w którym wyjaśnia z jakiego powodu serwis WikiLeaks został zbanowany w przez firmę:
Dla przykładu, nasz regulamin informuje, że „oświadczasz, że jesteś właścicielem bądź posiadasz wszelkie prawa do zawartości… że treści zamieszczone nie łamią naszej polityki i nie spowodują szkody żadnej osobie czy podmiotowi”. Jest jasne, że WikiLeaks nie posiadała praw do tych tajnych treści. Ponadto, jest mało prawdopodobne że niezwykła ilość 250 tysięcy niejawnych dokumentów, które WikiLeaks zamierza opublikować, będzie tak zredagowana, by zapewnić że żadna niewinna osoba nie zostanie narażona na niebezpieczeństwo. Organizacje praw człowieka napisały do WikiLeaks z prośbą by zachowały ostrożność i nie publikowały nazwisk czy tożsamości obrońców praw człowieka, które mogą być prześladowane przez ich rządy.
Dodaj komentarz