Going Google – gigant reklamuje aplikacje w chmurze

Po długim milczeniu, dział PR i marketingu Google obudził się z zimowego snu. Po serii reklam przeglądarki Chrome, mamy pierwszą poważną kampanię reklamową Google Apps.

Takie bannery zawisły na amerykańskich drogach:

going google

Reklamy Google Apps pojawić się też mają od dziś w telewizji. W ten sposób firma chce uświadomić społeczeństwo, że istnieje alternatywa do tradycyjnych desktopowych aplikacji jak MS Office czy Outlook i że jest nią właśnie pakiet Google Apps.

Kampania rozpoczęta w samą porę, bo już niedługo premiera MS Office Web czyli zestawu „chmurzastych” aplikacji od Microsoftu.

żadnych reklam, sama wiedza.

Zarejestruj się na BEZPŁATNY NEWSLETTER i raz w tygodniu otrzymuj najważniejsze wiadmości
ze świata IT, nowych technologii i kryptowalut.

Bez reklam.

  1. Awatar q
    q

    Kto nie ufa gigantom, chce zachować resztki prywatności lub tajemnicy służbowej, wie, że krótka przerwa w dostawach usług (czy to Google czy dostawcy internetu) może mu przynieść duże straty, kto boi się, że ewentualna awaria sprzętu na drugim końcu świata może spowodować utratę jego danych, kto wie o tym, że Google czasem lubi likwidować usługi, niech wpisuje miasto. 😉

    1. Awatar grz
      grz

      Komentarz jak z Onetu jakiegoś :/
      Większość usług Google jest/była oznaczona jako beta, więc możliwe, że wypadki usunięcia danych lub kont (pewnie konsekwencja łamania regulaminu, swoją drogą) się zdarzały, jednak ani ja, ani moja rodzina i przyjaciele nie mieli nigdy z tym problemu przez te kilka lat, jak korzystamy z GMaila i innych usług.
      I nie wiem jak to jest, ale raczej Google mają jakiś backup "naszych danych", szczególnie z usług w wersji finalnej, nie beta.

      1. Awatar q
        q

        Spokojnie, to tylko mała prowokacja żeby ludzie otworzyli oczy i zastanowili się co naprawdę robią.
        Z Gmail korzystam od trzech lat i wiem, że bywają problemy, drobne, rzadko, ale bywają. Był też jakiś czas temu przypadek niedostępności usługi przez około 30 minut, niby mało, ale w praktyce dość sporo, szczególnie jak na korporację o takich możliwościach.
        Usługi są za darmo i nie ma żadnej gwarancji, że nagle nie przestaną działać lub nie staną się kiedyś odpłatne.
        Z własnymi danymi trzeba uważać, dla nas mogą nie być bardzo cenne, ale jeśli ktoś ma dostęp do danych wielu osób to są bardzo dla niego cenne już z samych względów statystycznych.
        Mnie osobiście wystarcza, że szpiegują mnie przez woje reklamy, mają satelitę, który nas fotografuje z góry, samochody robiące nam zdjęcia na ulicach naszych miast no i oczywiście samą pocztę (co jak co, ale serwera pocztowego dla własnych potrzeba na chwilę obecną stawiał nie będę ;-)).

        Może to wygląda trochę paranoicznie, ale jedno jest pewne, trzeba uważać co się robi…

      2. Awatar benzino
        benzino

        Część usług Google (np. gmail, docs, reader) nie są już wersji beta. Wymógł to na Google rynek. Google udostępnia część swoich usług w formie "autsorsingu"/komercyjnej i firmy które chciały z tego korzystać nie chciały stawiać swojego biznesu na czymś co jest beta. SLA dla takich komercyjnych usług to 99.9% w skali roku (co daje jakieś 8:30h niedostępności w skali roku czyli jakieś 95 sekund dziennie). Czy to mało czy dużo? Trudno powiedzieć i o tym czy takie czasy dostępności usług są akceptowalne przez biznes może zdecydować tylko ten kto się na taką usługę zdecyduje. Dane zarówno komercyjne jak i nie komercyjne w usługach Google mają swoją kopię (albo kilka). Więc w przypadku utraty jednej z nich zawsze jest dostęp do innej ich kopii. Oczywiście nigdy (ale to nigdy) nie powinno to zwalniać od tego aby wykonywać backup na własną rękę (nigdy). Jeśli chodzi o poufność danych (w usługach komercyjnych) to jest ona gwarantowana umową z Google. Oczywiście to czy zaufać Google zależy tylko i wyłącznie od firmy która taką umowę z Google chce podpisać.

    2. Awatar niedzwiedz
      niedzwiedz

      Tak, bo jak zainstalujesz Windowsa lub Linuksa, albo kupisz Maka to automagicznie nie będziesz miał żadnych problemów ze sprzętem i programami… Natomiast jeśli mamy dane i programy w chmurze to jeśli nasz komp padnie możemy po prostu użyć innego, nie ważne czy jest na nim Linux, Mac OS, WIndows czy jeszcze coś innego. A jeśli na chwilę padną usługi Google – po prostu używamy kopii pliku (kopia zapasowa to podstawa!) i edytujemy w OO a potem wgrywamy na serwer. Pomyślałeś chwilę zanim to napisałeś?
      G na pewno robi kopie zapasowe danych a nawet jeśli nie to chyba w naszym interesie jest o nią dbać, prawda? Co za różnica czy dysk padnie w kompie obok mnie czy na serwerze 10 000km od mojego miejsca pracy? Jeśli nie ma kopii to tak czy inaczej tracisz dane.

      1. Awatar q
        q

        Tak, przemyślałem.

        Zakładam najgorszy scenariusz (bo takie jednak czasem się sprawdzają), poza tym, Google to tylko przykład, chodzi mi o chmury w ogóle.
        Jedynym sensownym rozwiązaniem jest posiadanie firmowego serwera do takich spraw, nie trzeba zaraz oddawać naszych danych komuś innemu. Jeśli ktoś tego naprawdę potrzebuje w firmie, to lepiej niech zainwestuje troch, ale ma pewność i poufność. Zresztą, w typowym przedsiębiorstwie i tak dane wędrują tylko w zakładzie pracy, a tam mają tą wielce przereklamowaną, rozdmuchaną i nadętą ostatnio do niebotycznych rozmiarów chmurę jako zwykły serwer plików. A do edycji można użyć jakiegokolwiek programu, nawet z .doc itd.
        Zagrożona jest głównie prywatność, bo na chwilę obecną trudno sobie wyobrazić jakaś mega awarię Google.

        Chmura to dla mnie tylko forma outsourcingu, jeśli ktoś naprawdę potrzebuje takiej rzeczy do realnych zastosowań (użytkownicy domowi, jeśli wiedzą co zamieszczają, nie są aż tak zagrożeni, jeśli mają kopie, a raczej oryginały), to może zrobić to dla własnych potrzeb, na mniejszą skalę, mając jeden zewnętrznie widoczny serwer z odpowiednimi zabezpieczeniami i interfejsem dostępu…

        Poza tym jestem tradycjonalistą i preferuję normalne aplikacje, może mamy 21 wiek, ale jednak nie każdy ma dostęp do sieci, a na pewno nie wszędzie w naszym kraju. Poza tym mamy odpowiednie narzędzia do tworzenia jednej aplikacji na wszystkie ważne platformy (choćby przez niektórych znienawidzone bez powodu Qt).

        Posiadanie danych na miejscu jednak daje większe poczucie bezpieczeństwa. 😉

        Takie tam luźne i chaotyczne myśli…

        1. Awatar SeeM
          SeeM

          Dopóki jest jeden, dwa dziesięć, pięćdziesiąt komputerów to zgoda, można się bawić QT i instalować. Ale jeśli komputerów jest, dajmy, sześć tysięcy w kilku filiach po całej Polsce? Na jednych jest XP, na innych Vista, na innych 7, na innych CentOS i do tego kilka maków dla grafików. Aha, dla prezesów ostatnio doszły netbuki z Moblinem, ale kilku zainstalowało XP. No i jest wielu pracowników wyposażonych w smartfony z przeglądarkami. Niby doci i xlsy mogą otwierać, ale każdy na do tego inny soft.
          .
          Dzięki – idę do Google, poproszę support i (dla pewności pewności) lepiej zainstalować całe oprogramowanie na firmowych serwerach. W wielu dużych firmach większość spraw załatwia się na zamówionym sieciowym oprogramowaniu, bo to nieskończenie mniejsze koszty, mniej problemów przy aktualizacjach i w ogóle wszystko lepiej.

  2. Awatar janc
    janc

    "all your data are belong to us"
    aż chce się rzec 🙂

  3. Awatar A
    A

    "We are the google, resistance is futile."
    😉

  4. Awatar FreakSoap
    FreakSoap

    Po długim milczeniu, dział PR i marketingu Google obudził się z zimowego snu…….

    …..Kampania rozpoczęta w samą porę, bo już niedługo premiera MS Office Web

    aha;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *