Zediva łamie prawo – nie można wypożyczać DVD przez sieć

Sąd federalny orzekł, że serwis Zediva, oferujący wypożyczanie i oglądanie przez sieć filmów na DVD poprzez dzierżawę fizycznego odtwarzacza, działa niezgodnie z prawem i musi zostać zamknięty.

Zediva od czasu otwarcia swojego kontrowersyjnego biznesu była zmorą Hollywoodzkich studiów i organizacji zajmujących zbiorowym zarządzaniem prawami autorskimi do filmów, MPAA. Obchodziła ona bowiem sprytnie (jak się wydawało) prawo, które rozróżnia wypożyczenie fizycznego nośnika z filmem od odtworzenia tego samego filmu poprzez streaming online.

Sąd w orzeczeniu powołał się na wyrok z 1991 roku. W tamtym przypadku hotel umożliwiał oglądanie w pokoju dowolnego filmu z banku filmów na kasetach VHS dostępnych dla wszystkich gości. Podobnie jak w przypadku Zedivy, tam również dana kaseta mogła być odtwarzana i streamowana jednocześnie tylko do jednego klienta. Mimo to, prawo amerykańskie uznaje taki streaming za „publiczny pokaz”, który jest zakazany bez uzyskania specjalnej licencji dystrybutora.

Zediva będzie się odwoływać, ale eksperci prawni są zgodni, że nie ma raczej szans i aby utrzymać się na rynku, musi radykalnie zmienić model biznesowy.

żadnych reklam, sama wiedza.

Zarejestruj się na BEZPŁATNY NEWSLETTER i raz w tygodniu otrzymuj najważniejsze wiadmości
ze świata IT, nowych technologii i kryptowalut.

Bez reklam.

12 odpowiedzi na „Zediva łamie prawo – nie można wypożyczać DVD przez sieć”
  1. Awatar mariusz
    mariusz

    "była zmorą Hollywoodzkich studiów i organizacji zajmujących zbiorowym zarządzaniem prawami autorskimi do filmów, MPAA."
    Czym sie dla nich rozni streaming dla jednej osoby od wypozyczenia fizycznej plyty?

    1. Awatar tomaszkubacki
      tomaszkubacki

      niczym – wytwórnie bronią się przed internetem rękami i nogami – bo pewnego dnia może się okazać, że są niepotrzebne

      1. Awatar Druedain
        Druedain

        Cóż. Ja się nie dziwię, że się tak bronią (pomijam, że taka pazerność, która leży u podstaw działalności, której efektem są takie tragiczne próby już tak), bo to że są one niepotrzebne już się jakiś czas temu okazało. Radiohead kilka lat temu wydało album bez pośrednictwa wytwórni żądając za pobranie albumu od fanów dowolnej wpłaty zaczynając od jej braku. Efekt? W pierwszym dniu ponoć 2mln osób pobrało album za 2 dolce.

        Ostatnio trochę więcej się interesuję muzyką IDM i artystów wydających w ten sposób muzykę przybywa. Są nawet tacy, którzy po prostu nie chcą w ogóle kasy i ich muzyka jest dostępna dla wszystkich, ale tutaj już wykraczam poza kwestię zarobku.

        Istotne też jest to, że nie do końca chodzi o samo pośrednictwo wytwórni, ale to jak działają giganty. Jest taka wytwórnia Tympanik, gdzie jeden producent ostatnio wydał za jej pośrednictwem album dostępny do pobrania za dowolną kwotę i wytwórnia przystała na to by cały dochód poszedł do artysty. To się chyba nazywa dostosowanie i to przed tym bronią się giganty.

        Bo tutaj tak na prawdę chodzi o coś więcej, czyli piractwo, które dla branży pornograficznej stało się ponoć głównym źródłem dochodu (konkretnie dochodzenie odszkodowań, nie promowanie piractwa 😉 ). Chyba każdy już słyszał o odszkodowaniach jakich żąda się w Stanach od szarego obywatela za pirackie 10 utworów (to idzie w setki, a nawet miliony dolarów). Kiedyś coś kogoś obiło mi się o uszy, że według przeprowadzonych badań piraci najwięcej kupują dzieł sztuki (książki, filmy, muzyka). Chętnie uzupełnię ten wpis o źródła, ale teraz proszę mi wybaczyć dość nierzetelną jakość komentarza… Niech na razie tym źródłem pozostanie moja rodzina. Nie znam ludzi, którzy by mieli większą kolekcję płyt CD od mojej mamy, czy mojego wujka, a mimo to muzyka z wątpliwych źródeł (polskie prawo nie traktuje zbyt jednoznacznie muzyki ściąganej ale nie udostępnianej) się w tej kolekcji znajduje. Bez tego wydaje mi się nie dałoby się sensownie takiej kolekcji zebrać. Oryginalne albumy niemałe często mają ceny, więc kupowanie takiego kotka w worku raczej nie wchodzi w grę (chyba, że ktoś bezgranicznie ufa danemu artyście), zaś tylko łatwy dostęp do dziesiątek tytułów pozwala człowiekowi poszerzyć horyzonty na tyle by móc później chcieć kupić oryginalny album, o którym możliwe że nigdy by się nie dowiedział trzymając się cały czas litery prawa. Nie twierdzę, że nie da się, ale wiem, że nie jestem odosobnionym przypadkiem i dla wielu ludzi jedno będzie determinowało drugie. I wiem, że istnieje np. Spotify, ale korzystanie z tego w Polsce jest nie mniejszym balansowaniem na granicy prawa.

        W sumie jestem ciekaw reakcji na ten komentarz.

        PS Chociaż z tego jestem dumny, że udało mi się poziom pirackiego oprogramowania ograniczyć w domu z poziomu około 90% do zaledwie kilku płyt z grami, do który mam sentyment (gra Diablo na ponad 10‐letniej płycie Verbatim to taka pamiątka z dzieciństwa 😛 ) choć i ten zbiór systematycznie z roku na rok się uszczupla zastępowany oryginalnymi kopiami.

    2. Awatar anemus
      anemus

      Tym, że płytę wypożyczalnie kupuje raz, płacąc wprawdzie drożej niż prywatny nabywca ale i tak stosunkowo tanio. Streaming natomiast to opłata licencyjna (całkiem spora) za każde odtworzenie…

      1. Awatar michuk
        michuk

        Z tym że w tym modelu Zedivy, streaming działał jak wypożyczenie płyty, więc chodzi tu tylko o kruczki legalistyczne.

        1. Awatar anemus
          anemus

          Chodzi o bardzo duże pieniądze. W wypadku "publicznego odtwarzania" wytwórnie lub zarządcy własności intelektualnej biorą od 20-70% przychodów. W wypadku wypożyczalni to jest dużo mniejszy koszt.

  2. Awatar iss
    iss

    "z banku filmów na kasetach VCR"

    Kasety to VHS. VCR to magnetowid – Video Casette Recorder.

    1. Awatar grammar_n
      grammar_n

      …a "hollywoodzkich" małą literą.

      1. Awatar MiL999
        MiL999

        I dobrze, przecież to przymiotnik i pisze się małą literą.

  3. Awatar MiL999
    MiL999

    I niech ktoś mi teraz powie że prawo autorskie jest dobre. Chociaż tu już nie chodzi o prawo tylko o to że banda imbecyli z grubymi portfelami kształtuje to prawo pod siebie żeby zarobić jeszcze więcej i więcej.
    Jaka jest różnica w tym czy ktoś obejrzy film przez internet zamiast fizycznie pożyczać płytę? W tym przypadku żadna, ale znalazł się jakiś niedouczony palant któremu to przeszkadza.

    1. Awatar michuk
      michuk

      Akurat douczony palant – znający amerykańskie prawo. A że prawo nie ma sensu – to inna historia.

    2. Awatar Silmeth
      Silmeth

      Samo prawo autorskie (szczególnie to niemajątkowe) jakiś swój sens ma. Ale Organizacje "zbiorowego zarządzania prawami autorskimi" zdecydowanie nie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *