Naukowcy z Uniwersytetu stanu Washington w Seattle przeprowadzili eksperyment przypisania fałszywego adresu IP różnym urządzeniom, udowadniając w ten sposób, że organizacje typu MPAA czy RIAA nie powinny posługiwać się adresami IP jako dowodami w sprawach o piractwo.
Pierwsza część eksperymentu polegała na przypisaniu komputerom nie posiadającym nielegalnych materiałów dystrybuowanie pirackich treści. Poskutkowało to 206 zażaleniami od organizacji antypirackich.
Następnie spróbowali przypisać “piracenie” innym maszynom. Otrzymali w ten sposób 281 zażaleń skierowanych do indywidualnych numerów IP. W ten sposób o udostępnianie nielegalnych materiałów zostały oskarżone trzy drukarki oraz jeden punkt dostępowy.
Informacja opisana przez PCWorld.pl
Badania przeprowadzone przez naukowców z UW wykazały słabość jednej z metod wykorzystywanych przez organizacje antypirackie do namierzania użytkowników sieci BitTorrent dystrybuujących nielegalne pliki w Internecie – chodzi o monitorowanie trackerów BT. Testowane przez nich maszyny były na chwilę podłączane do bittorrentowych trackerów. Żadna z nich nie pobierała i nie udostępniała w sieci żadnych plików – po prostu na chwilę się do nich podłączały i wysyłały informację sugerującą, że na maszynie tej może znajdować się poszukiwany plik (np. film lub piosenka). Mimo to zostały namierzone przez firmy pracujące na zlecenie MPAA i RIAA, a następnie oskarżone o piractwo.
Naukowcy tłumaczą, że problem wynika z tego, iż “antypiraci” często idą w swojej pracy na skróty – jeśli podejrzewają, że z jakiegoś komputera udostępniane są nielegalne materiały, to aby zdobyć na to miarodajny dowód, powinni pobrać choć fragment takiego pliku. Ta metoda jest jednak bardziej praco- i czasochłonna – dlatego też często gromadzenie dowodów sprowadza się do zarejestrowania danych z trackera. Problem w tym, że – jak właśnie wykazali Piatek, Kochno i Krishnamurthy – metoda ta jest bardzo podatna na manipulację.
Dodaj komentarz