Europejscy Zieloni: Dzielenie się to nie kradzież

Europejska Partia Zielonych stworzyła stronę internetową iwouldntsteal.net, na której przekonuje, że dzielenie się plikami multimedialnymi to nie kradzież, jak chce nam wmówić przemysł filmowy.

Na stronie możemy ściągnąć film (oczywiście torrent podlinkowany na ThePirateBay.org :P), który jest przeróbką znanej antyreklamy P2P, którą indoktrynują nas producenci przed pokazami filmowymi i na wypożyczonych płytach DVD (“nie kradnę samochodów, nie kradnę telewizorów, piractwo to kradzież!”). Wersja Zielonych jest bardziej pozytywna. Mówi “dziel się, to uczciwe”.

Sama strona jest tylko początkiem kampanii Zielonych przeciwko forsowaniu w Europie prawa dyktowanego przez przemysł filmowy. Ciekawe co w takim wypadku zrobi Partia Piratów, której główne cele polityczne zbiegają się chyba teraz z tym co oferują Zieloni.

żadnych reklam, sama wiedza.

Zarejestruj się na BEZPŁATNY NEWSLETTER i raz w tygodniu otrzymuj najważniejsze wiadmości
ze świata IT, nowych technologii i kryptowalut.

Bez reklam.

79 odpowiedzi na „Europejscy Zieloni: Dzielenie się to nie kradzież”
  1. Awatar ktoś
    ktoś

    Dobrych seedów mają, 300KB/s nawet na torrencie żadko mi się zdarza 🙂
    13,3MB pobrano w 00:00:43
    btw, zgaduję, że w słowie MULTINATIONAL chodzi o znaczenie inne niż WIELONARODOWY… Możecie przetłumaczyć na polski zdanie z końca tego filmu? Moja wersja jest właściwie poprawna, ale za razem pozbawiona sensu, więc raczej nie o to chodziło 🙂

    1. Awatar michuk
      michuk

      Chodzi o międzynarodowe koncerny, czyli ogólnie o "przemysł filmowy" w tym przypadku.

    2. Awatar Vogel
      Vogel

      rzadko, -er-zet-

  2. Awatar abc
    abc

    Główne cele może i zbiegają się z celami pobocznymi zielonych, ale główne cele zielonych są lekką bzdurą.
    Kiedyś krowy miały nie dawać mleka przez chałas pociągów, teraz w rozpudzie nie można wybudować drogi… Dziwi mnie tylko że UE wprowadziła program Natura 2000 po tym jak u siebie wszystko juz mieli pobudowane… Pewnie wcześniej nie było to szkodliwe dla środowiska.
    Ale do sabotowania różnych projektów i zmniejszania dofinansowania z unii zieloni nadają się znakomicie.

    1. Awatar MichalK
      MichalK

      lepiej późno niż wcale.

    2. Awatar Thar
      Thar

      Hałas, Rospudzie. Przepraszam, błędy zbyt jaskrawe żeby zignorować.

    3. Awatar michuk
      michuk

      Nie kłóćmy się tu proszę po raz kolejny o politykę. To nie jest tematyka tego serwisu. Dyskutujmy o tej konkretnej sprawie, a nie o Rospudzie i kwotach mlecznych.

      1. Awatar abc
        abc

        Ja tylko ustosunkowałem się do newsa (konkretnie do ostatniego akapitu) 😉
        Za błędy przepraszam… Muszę aspella doinstalować. 😐

      2. Awatar redbaron
        redbaron

        Wiem, że polityka nie jest tematyką tego serwisu i zdaje sobie sprawę, że dyskusje na jej temat są tu bezcelowe, ale czasem w newsach są treści polityczne. Pozostawienie ich bez komentarza mogłoby świadczyć, że wszyscy się zgadzają z nimi, podczas gdy na szczęście tak nie jest.

  3. Awatar Michal
    Michal

    Udostepnianie plikow to oczywiscie nie kradziec i koncerny filmowe troche to przejaskrawily, ale "dzielenie" sie czyimis dobrami pozbawiajac go zarobku na pewno nie jest uczciwe. Zielonym sie troche w glowkach od tego zielonego poprzewracalo ;]

    1. Awatar michuk
      michuk

      @Michal: jeśli kupię DVD to to jest "czyjeś dobro" czy moja własność? Jeśli będziemy iść ścieżką wydeptaną nam przez RIAA i kumpli, niedługo pożyczenie tej płyty DVd wujkowi też będzie określane "kradzieżą" czy "piractwem". Trochę zdroworozsądkowego myślenia by się przydało, szczególnie ustawodawcom. Dlatego IMHO taka inicjatywa Zielonych jest bardzo potrzebna bo pokazuje drugą stronę medalu czyli klienta/użytkownika. Do tej pory politycy słyszeli głównie argumenty koncenrów.

      1. Awatar trasz
        trasz

        @michuk: To samo, co w przypadku oprogramowania – "kupno" to tak naprawde forma dzierzawy.

        1. Awatar http://wirus.openid.
          http://wirus.openid.

          Film to nie oprogramowanie, rower to nie rolki, fundacja to nie korporacja, gwałt to nie zabójstwo, piractwo to nie kradzież.

        2. Awatar trasz
          trasz

          Co nie zmienia faktu, ze kupno nosnika z czymstam jest forma dzierzawy, nie kupnem takim jak w przypadku kupna krzesla albo piwa.

        3. Awatar mario
          mario

          @trasz: to zależy co kupujesz. Oprogramowanie ma wymiar użytkowy i przy jego używaniu należy respektować licencję na jakiej wolno Ci go używać.

          Muzyka to dobro kultury, które nie ma wymiaru użytkowego, celem stworzenia dobra kultury nie jest zarobek (jak w przypadku oprogramowania – produktu), ale stworzenie dzieła i docenienie artysty w świecie kultury. Kupując nośnik z dobrem kultury (muzyką lub filmem) obowiązuje Cię zwłaszcza respektowanie prawa autorskiego – czyli nie wolno Ci czerpać zysków z tytułu tego dzieła, nie dzieląc się z artystą (piractwo), nie wolno Ci podawać się za autora tego dzieła (plagiat). Dzielenie się w kręgach znajomych i rodziny jest szerzeniem dóbr kultury i jest jak najbardziej legalne. Nie jest to dzierżawa jak w przypadku oprogramowania, jest to twór natury kulturowej, którego nie da się dzierżawić – bo niby co miałbyś dzierżawić i co miała by Ci ta dzierżawa dać?

          Nie możesz wrzucić do jednego wora 2 całkiem różnych tworów: oprogramowania, które ma wymiar czysto funkcjonalny i użytkowy oraz utworu artysty, którego celem jest rozwój kultury – stworzenie dzieła upamiętniającego artystę.

        4. Awatar trasz
          trasz

          Oczywiscie, ze celem stworzenia dobra kultury _jest_ zarobek.

        5. Awatar aegis maelstrom
          aegis maelstrom

          @Mario: bardzo zabawne.

          Już widzę wszystkich twórców przekonujących, że ich muzyka nie jest dziełem sztuki, a czymś użytkowym. Rammstein będzie twierdził, że to płyty do aerobiku, Bjork, że do relaksacji itd. I że robią to dla kasy.

          Ciekawe co im odpowiesz.

          —-

          Poza tym chciałbym tylko zauważyć, że od "doceniania" jeszcze nikt się nie najadł. Najlepiej docenisz artystę płacąc za jego wysiłki – np. sztukę.

          A co dostajesz w zamian? To samo, co dostajesz w zamian idąc na koncert, do teatru, do psychologa, na pasaż czy do kościoła – przyjemność, uspokojenie, pobudzenie, kilka myśli czy odczuć i wiele innych rzeczy, zależnie od jednostki. 🙂 Z jakichś jednak powodów ludzie słuchają muzyki (chodzą na masaż czy do kościoła) i za to w ten czy inny sposób płacą.

          Jak znajdziesz lepszy sposób opłacania artystów, to pogadamy. Ale proszę o to na osnews od miesiąca i nie widziałem sensownych propozycji.

        6. Awatar mario
          mario

          @trasz: dla prawdziwego artysty jest to raczej drugoplanowa sprawa. Jeśli ktoś tworzy celem zysku, to raczej produkuje – materiał w stylu popularnego kiczu, np. mandaryna to jest produkcja i show, a nie sprzedaż muzyki (bo trudno to nawet muzyką nazwać). Skoro osoba wybrała drogę zarobku poprzez robienie show, to niech zarabia na robieniu show, a nie na muzyce. Ja nie widzę sztuki w wypocinach mandaryny i nawet nie spojrzę na jej kicz na p2p, nawet nie chciał bym tego słuchać jak ktoś by mi płacił 100zł dziennie! FUJ!

          @aegis maelstrom: ależ płacę, ale najpierw muszę posłuchać i stwierdzić, że mi się podoba, a jak to mam zrobić, skoro pierwsze muszę zapłacić? Prawdziwy fan zawsze doceni artystę, którego twórczość daje mu … "to coś". Aby zakochać się w twórczości artysty, pierwsze trzeba ją poznać, nie ma innej drogi do tego jak dostać ją od kogoś, czy zassać z sieci. Jeśli kupował bym w ciemno to 95% wydanych pieniędzy bym żałował, a ja nie jestem idiotą, który wydaje pieniądze na każde świecidełko, tylko na byty dla mnie wartościowe.

        7. Awatar ktoś
          ktoś

          tylko dlaczego artysci maja byc dojnymi krowami koncernów? Niech to ONI zarabiaja, wytłocznie sa potrzebne tylko do oprogramowania i np. specjalnych wersji albumów.

        8. Awatar Memphis
          Memphis

          @mario: Mozart napisał wiele swoich największych dzieł na zamówienie, za kasę. Podobnie, jak masa cenionych kompozytorów muzyki klasycznej. Jeśli Ci nie odpowiada, że artyści chcą kasę (w dodatku twierdzisz, że nie są prawdziwymi artystami) to nie słuchaj ich muzyki.
          @ktoś: artystów nikt nie zmusza do podpisywania kontraktów. Jeśli nie chcą, jest wybór: Jamendo, działania takie jak Radiohead niedawno. Ci którzy podpisują, widać chcą. I nie narzekają na kasę, jaką dzięki temu zarabiają. A rola wytwórni to nie tylko wytłoczenie płytek. To chociażby opłacenie studia i produkcji muzyki (produkcja to w tym wypadku nie tylko tłoczenie) i sztabu ludzi od promocji. Poza tym, mówię po raz kolejny, nikt nie zmusza. Jeśli podpisują umowy, to znaczy że chcą. Jakby przestali podpisywać, to wytwórnie w końcu nie miałyby klientów i musiałyby zmienić warunki albo zbankrutowałyby. Jednak jak widać obu stronom to odpowiada. Większości ludzi, którzy nie dorośli na p2p też. Fakt, wolałbym, żeby było taniej, najlepiej za darmo. Ale do tego trzeba PRZEKONAĆ. A łamiąc warunki licencji udowadniasz tylko, że jesteś osobą z którą nie warto rozmawiać.

      2. Awatar aegis maelstrom
        aegis maelstrom

        Michuk, jak Cię proszę…

        Jeśli kupię samochód to jest to "czyjeś dobro" czy moja własność? Więc czy mogę kupić nowe BMW i je skopiować toczka w toczkę i robić za 10k USD w Chinach? Czy mogę to samo zrobić z telefonami i procesorami? Czy mogę to robić z dresami i butami? Z lekami? Czy mogę kopiować obrazy, rzeźby i dzieła architektoniczne? Czy mogę przekleić nalepkę z jabłuszkiem i udawać, że mój laptop za 100 USD do Apple?

        I czy mogę to wreszcie zrobić z oprogramowaniem?

        Bo jeśli tak, to wyrzućmy te wszystkie licencje z GPLem na czele i spuśćmy po nich wodę.

        1. Awatar michuk
          michuk

          @aegis maelstrom: Przecież nikt nie pisze o legalizacji czerpania zysków z cudzej twórczości. Chodzi o możliwość dzielenia się nią, nie zarabiania na niej.

        2. Awatar aegis maelstrom
          aegis maelstrom

          A jest tu jakaś wielka różnica?

          Rynek sztuki ("sztuki"?) łatwokopiowalnej ma to do siebie, że:
          1. Podstawowym polem eksploatacji jest wykorzystanie przez końcowego odbiorcę
          2. Stworzenie duplikatu jest łatwe (np. książka, komiks) lub trywialnie proste (np. muzyka, program TV, film)

          W momencie gdy w świetle prawa końcowi użytkownicy będą mogli dowolnie kopiować utwór, autor na wymienianym polu eksploatacji stoi od razu na straconej pozycji – nie jest w stanie zaoferować utworu taniej niż za $0.00. O finansowaniu w ten sposób można zapomnieć.

          Można finansować się w inny sposób – ale:
          1. Dla części twórców nie będzie to wystarczające (nie wierzę, że dochody z koncertów itp. nagle skoczą tak w górę…) – i obawiam się, że najbardziej stracą artyści nowi, dopiero potrzebujący promocji i nie mający fanów ani opłaconych koncertów z okazji "dnia kutra" czy n-tej rocznicy lokacji Pcimia;
          2. Wygasają podstawowe przesłanki do tworzenia tylu *nagrań*, zwłaszcza studyjnych. Staje się to ekonomicznie nieopłacalne.

          Na rynku po "znacjonalizowaniu" płyt ustają przesłanki do ich produkowania. Potrzebne są tylko single – do puszczania w radio (jak rozumiem tantiem zostaje?) i reklamowania koncertów, a także nagrania na potrzeby filmów, kampanii reklamowych, partii wyborczych itd. Reszta utworów w postaci nagranej nie ma specjalnej racji bytu – chyba, że autor ma taki kaprys zrobić to dla siebie. Niestety jednak, nagranie *kosztuje* masę czasu, wysiłku, a przede wszystkim $ na studio, realizatorów dźwięku itp.

          Jeszcze zabawniej będzie na rynku filmów – producenci nie będą mieli *żadnych* przesłanek na wydawanie filmów na nośnikach fizycznych. W tej sytuacji pozostaje tylko wycieczka z kamerą do kina – albo czekanie na nadawanie w TV.

          Na tym drugim można się jednak przejechać – wytwórnie mogą baardzo niechętnie sprzedawać licencje (zwłaszcza po ucyfrowieniu TV) wiedząc, że potem kopie będą krążyć. Mogą woleć zostawić sobie film i co trzy miesiące robić pokazy dla chętnych. Co więcej, szlag trafi stacje kodowane (ich programy będą natychmiast nagrywane i dystrybuowane, więc papa) poza sportowymi/newsowymi. Z całą pewnością horrendalnie wzrosną ceny licencji np. TV.

          Najbardziej mnie jednak ciekawi co zaproponujesz twórcom oprogramowania. Rozumiem, że np. Microsoft ma żyć z różnych niezgodności swojego OS z dokumentacją, co rozwiąże tylko jego support etc. Nie żeby tak nie było już teraz, ale w ten sposób MS w świetle prawa tak zamknie swoje produkty, że zapominamy o interoperacyjności – i KE już im nic nie zrobi. Ale MS i tak jest w świetnej sytuacji – bo np. producenci gier albo idą drogą World of Warcraft tylko bardziej DRM dot. serwerów – albo opuszczają rynek PC (a po pewnym czasie i konsole…).

          Ale tego wszystkiego możemy nie doczekać – bo pierwsze państwo wprowadzające ultrapermisywne prawo autorskie zostanie z hukiem wyrzucone z różnych gremiów i obłożone sankcjami gospodarczymi i politycznymi. To za duży biznes, by np. USA patrzyły na to spokojnie.

        3. Awatar aegis maelstrom
          aegis maelstrom

          Dodam jeszcze, że permisywne prawo miałoby potężne problemy z egzekowowaniem. Mianowicie trzeba będzie:
          1.pilnować pozostałych pól eksploatacji, co może być bardzo trudne – a także kanałów sprzedaży na pograniczu.
          Np. wytwórnia filmowa musi być pewna, że nagranie w wersji dla kin (cyfrowej!) nie zostanie skopiowane i nie pójdzie w świat do innych kin i dalej do odbiorców. Definicja "niekomercyjności" nie gra tu roli – co jeśli ktoś sobie skopiuje dla kolegów i będą robić DKFy na setki osób – a potem puszczą to w p2p? A nawet jeśli będą brali za to pieniądze – już widzę to ściganie…
          *pilnować permisywności – np. poprzez zakaz DRM (co nie będzie lekkie, producenci i tak nie zarabiają wprost na swoich utworach). Poza tym producenci będą kombinować – dana stacja może mieć np. niepełny utwór albo mieć obowiązek zagłuszać go komentarzami, manipulować barwą i głośnością etc. Wówczas może ktoś będzie sklecał całe "jako takie" wersje, a może nie.

          O swobodzie dystrybucji kinowej pewnie będzie można zapomnieć. Ciekawi mnie też, jak wyglądałby rynek książki, na którym jedynym usprawiedliwieniem wydawcy byłaby (nieco) niższa cena niż u nowopowstałych usług "drukuj-na-żądanie" (nie mówiąc już o wersjach elektronicznych). Ciekawe kto sponsorowałby np. wspominanego kiedyś w podobnym wątku Dukaja :] i ile trzeba będzie dokładać do takiego PWN by powstawała ich encyklopedia (bo ktoś uczynny szybko stworzy jej elektroniczną wersję…)

          Acha, magazyny oraz strony z ograniczonym dostępem też byłyby chyba bez sensu. 😀 Co najwyżej sens miałyby konta bez reklam (pod warunkiem, że dzielenie się logami/cookies/etc. będzie zabronione).

        4. Awatar Thar
          Thar

          Nie będę wchodził w polemikę(tym razem zostawię to michukowi :P), mam tylko jedno pytanie. P2P, sharing czy też szeroko pojmowane 'piractwo' już istnieją, mają się dobrze i mimo podejmowanych przez organizacje zbiorowego zarządzania i służby porządkowe akcji nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Przy tym jakoś nie widać, by broducenci audio-video czuli się jakoś szczególnie zagrożeni tym procederem, a ilość wyprodukowanych piosenekfilmów wcale nie chce spadać na łeb, na szyję, jak ty to przepowiadasz. Ba, trend jest wręcz odwrotny. Trudno chyba twierdzić, że to obawa przed konsekwencjami prawnymi jest głównym czynnikiem motywującym większość klientów do zakupu 'oryginału', prawda?

        5. Awatar Thar
          Thar

          Ech, literówka i brak spacji. Wybaczcie, postudniówkowy kac 😉

        6. Awatar aegis maelstrom
          aegis maelstrom

          Nie ma sprawy. 🙂 Ale:

          1. Sam sobie przeczysz pisząc w jednym zdaniu, że p2p jest zwalczane przez OZZ, a w następnym, że producenci nie czują się zagrożeni.

          2. Nie wiem jak z "produkcją" piosenek (ktoś ma dane??), ale sprzedaż muzyki _spada_. Filmów nie wiem – ale to zupełnie trudno porównywać, bo nigdy nie było choćby dalece zbliżonej sytuacji techniczno-ekonomicznej (DVD to nie VHS, supertanie odtwarzacze, a i ceny i zarobki są inne – a najważniejsze, jest multum nowych rynków jak Polska czy Chiny).

          3. Nie rozumiem czego trend jest odwrotny. Jeśli móżesz podać te dane, według których sprzedaż muzyki nie spada – to fajnie.

          Natomiast jeśli to daleki skrót myślowy do tych niesławnych badań na zlecenie kanadyjskiego rządu – proszę, nie powołuj się na nie, dopóki nie znajdziesz dobrych odpowiedzi na przynajmniej część z szeregu wątpliwości, które na prędko zgłosiłem w poprzedniej dyskusji, gdy ktoś je przywołał. Ja rozumiem, że ludzie chcą wierzyć autorom z tytułami naukowymi, zwłaszcza gdy wyniki mogą być przyjemne – niemniej niestety nic nie zwalnia z samodzielnego czytania i myślenia. Nauka jest bardzo open source i bardzo edgy. ;]

        7. Awatar Thar
          Thar

          1. Sam sobie przeczysz pisząc w jednym zdaniu, że p2p jest zwalczane przez OZZ, a w następnym, że producenci nie czują się zagrożeni.

          Nie zaprzeczam. OZZ nie produkują muzyki ani filmów 😉

          Co do kolejnych dwóch punktów – nie pisałeś przecież o spadku sprzedaży, a o zaprzestaniu produkcji. Danych nie mam, opieram się na osobistych obserwacjach – działy z filmem i muzyką w sklepach są coraz większe niż coraz mniejsze.

          Co do badań, nie, nie powołuję się na nie i nie miałem zamiaru. Skoro jednak już do nich nawiązałeś, zauważę tylko, że 'niesławny' jest ten raport tylko w twojej opinii. Sam odpowiadałem na część twoich wątpliwości, które wyraziłeś w innym komentarzu, w jeszcze innym wątku, którego akurat nie chce mi się szukać ;). Przypominając: raport nie był przygotowany przez amatorów i wychodzę z założenia, że eksperci kanadyjskiego rządu znają się na swojej robocie, a opublikowana analiza uwzględnia wszystkie czynniki. Podobne badania przeprowadzano rok wcześniej w Wielkiej Brytanii, z identycznym rezultatem.

        8. Awatar mario
          mario

          @aegis maelstrom:
          .
          "Rynek sztuki (”sztuki”?) łatwokopiowalnej ma to do siebie, że:
          1. Podstawowym polem eksploatacji jest wykorzystanie przez końcowego odbiorcę
          2. Stworzenie duplikatu jest łatwe (np. książka, komiks) lub trywialnie proste (np. muzyka, program TV, film)"
          .
          Artysta zarabia na:
          – koncertach
          – wywiadach
          – tantiemach za zarabianie na jego sztuce poprzez emisję w radiu/TV/dyskoteki/kluby/lokale itp
          – sprzedaży nośników z jego twórczością swoim fanom
          .
          Stworzenie duplikatu jest łatwe i pomaga artyście w propagacji jego twórczości na inne osoby, które mogą zastać jego fanami, zostawiać pieniądze na koncertach, kupować oryginalne płyty dające gwarancję jakości (tak dla fana to ważne). Propagacja popularności zaowocuje zarobkami na tantiemach, jeśli właściciel stacji radiowej czy klubu będzie wiedział, że muzyką tego artysty przyciągnie klientów/słuchaczy.
          .
          .
          "Ale tego wszystkiego możemy nie doczekać – bo pierwsze państwo wprowadzające ultrapermisywne prawo autorskie zostanie z hukiem wyrzucone z różnych gremiów i obłożone sankcjami gospodarczymi i politycznymi. To za duży biznes, by np. USA patrzyły na to spokojnie."
          .
          No właśnie w tym jest problem – w USA uznają to za biznes, chcą robić show a nie tworzyć sztukę. Prawdę mówiąc ja mam dość kiczu z tego kraju w stylu zabili go i uciekł, albo włamywanie się do komputera przez zastąpienie procesora kartą plastikową przyłożoną do monitora, czy wpuszczenie kosmitom wirusa do ich systemu komputerowego – żenada i ja tego nie kupuje. Czasem zdarzy się coś fajnego, ale następne części to kicz robiony dla kasy z fajnym trailerem (po trailerze nie poznasz czy film jest dobry, tym samym nie ocenisz czy nie pożałujesz wydanych pieniędzy). Ja np. chodziłbym do kina na nowe filmy, ale tylko gdyby istniała możliwość zwrotu pieniędzy za bilet w przypadku gdy film mi się nie spodobał.
          W przypadku produktów użytkowych jest możliwość reklamacji, czegoś co nie jest zgodne z opisem, czy nie spełniło Twoich oczekiwań (nie działa tak jak powinno) – w przypadku sztuki nie! Dlatego nie możesz rozpatrywać sztuki w tych samych kategoriach co przedmiotów użytkowych czy oprogramowania. Jeśli sprowadzimy sztukę do tego samego poziomu co przedmioty użytkowe to należało by wprowadzić coś w rodzaju gwarancji, że dana sztuka będzie Ci się podobać i jeśli nie to zwrot pieniędzy.
          .
          Problem większości ludzi, którzy ulegli nagonce koncernów fonograficznych/filmowych, polega na tym, że dostrzegają tylko jedną stronę medalu, a koncerny traktują sztukę jak produkt, podczas gdy ona ni jak do produktu nie pasuje. Sztuka ma wymiar duchowy, filozoficzny, umysłowy – ale w żadnym wypadku nie funkcjonalny!

        9. Awatar sadi
          sadi

          @mario:

          Zwrot kasy w kinie, gdy film ci się nie spodoba jest niemożliwy do zrealizowania. Porównujesz sprawę do sytuacji, gdy sprzęt użytkowy nie działa tak jak powinien, to możesz go oddać, bo jest niezgodny z opisem, czy zepsuty. Jednak stwierdzenie, czy sprzęt jest zgodny z opisem, albo czy jest zepsuty można stwierdzić obiektywnie. Czy film ci się podobał to tylko twoja subiektywna ocena. Dla przykładu wg. mnie Shrek 3 był bardzo słaby (byłem w kinie i chętnie zażądałbym zwrotu kasy), a potem rozmawiałem z kolegą, który stwierdził, że był lepszy od Shreka 2 (który z kolei był moim zdaniem o niebo lepszy od 3) – wszystko zależy od tego kto ocenia. A gdyby nawet to wprowadzić… jaka gwarancja, że po KAŻDYM seansie w kinie WSZYSCY nie będą chcieli zwrotu pieniędzy? Bo czemu nie, skoro mają taką możliwość? Jak mówiłem – to nie jest możliwe do zrealizowania.

          Z niektórymi pozostałymi kwestiami, które poruszasz się zgadzam. Jak choćby z tym, że w USA filmografia to biznes, a nie sztuka i tym samym często trąci wręcz tragicznym kiczem. Albo to, że po trailerze zazwyczaj nie sposób poznać, czy film będzie dobry.

        10. Awatar mario
          mario

          @sadi: dlatego napisałem, że nie możemy traktować sztuki jak produktu, a koncerny usilnie starają się to robić. Więc albo zaczynamy traktować sztukę jak produkt i jest możliwość zwrotu pieniędzy gdy sztuka (produkt) nie spełniła moich oczekiwań, albo traktujemy ją jak sztukę i pozwalamy się ludziom nią cieszyć i dzielić, a fani na pewną się odwdzięczą, bo chcą aby artysta nadal tworzył.

      3. Awatar http://nintyfan.open
        http://nintyfan.open

        Michuk, masz całkowitą rację.
        Koncerny medialne przekonały rządy do modyfikacji prawa w wielu kwestiach, właśnie takimi argumentami. Twirdziły: "Nasz własność jest źle chroniona. Tym czasem normalne rzeczy są o wiele lepiej chronione. Chcemy, aby własność intelektualna była traktowana jak normalna własnść! Chcemy, by tak samo skutecznie chroniona, a kradzież była nazywana kradzieżą!".
        Problem w tym, że przez cały czas tylko Oni mieli prawo głosu. Tak więc powoli zaczęto traktować te rzeczy, jako normalną własność, w ich rozumieniu!! Właśnie tak, wprowadzono pewne restrykcje na technologie i na nasze codzienne życie.

        A ja wam mówię, że to właśnie własność w ich rozumieniu jest pomylona. Zakupiony stół mogę rozłożyć na czynniki pierwsze, oddać na opał, pomalować czy przerobić. Mogę go również przenieść na działkę, pożyczyć koledze.

        Które rozumienie właśności konsumenta zdaje się wam bliższe? Okazuje się bowiem, że cała ta batalia, toczona przez ostatnii wiek to stek bzdur!

      4. Awatar jellonek
        jellonek

        jesli kupisz DVD – to "dobrem" jest nosnik i tak, stajesz sie jego wlascicielem. ale nie stajesz sie wlascicielem tresci zawartych na tym nosniku. "kupujac" (to rowniez jest zle okreslenie, tak jak "pirat" wzgledem osoby kopiujacej) oprogramowanie, żadko kiedy stajesz sie jego wlascicielem (wszystko zalezy od licencji), ale w 99,9% przypadkow "nabywasz" jedynie prawo do uzywania kopii oprogramowania w ramach scisle okreslonych przez licencjonodawce reguł.
        .
        problem polega nie tylko na tym ze brak nam nomenklatury na okreslanie czynow (tak jak tu – kradziez, kupno) – brakuje rowniez w miare scislego rozroznienia (i co za tym idzie przekazania tej wiedzy ogolowi) dobr materialnych (samochod, krowa), jak i dobr niematerialnych (tekst/muzyka piosenki, scena ze zdjecia).
        firmy bazujace na dotychczasowym modelu biznesowym staraja sie nam na sile dobra tego drugiego rodzaju "zmaterializowac" "przybijajac" je do materialnych nosnikow (plyty cd/dvd, papier fotograficzny). po co? bo tak jest latwiej przemowic do prostego umyslu – za co placi…

    2. Awatar http://nintyfan.open
      http://nintyfan.open

      Bardzo istotne jest to, że niektóre fundacje zbiorowego zarządzania udostępniają teledyski np. takiemu MTV za darmo. Mało tego, Oni nawet płacą tej stacji za emisję. Czy to nie jest okradanie autorów?
      Wiem, że prawa do dzieła często należą właśnie do nich, ale zauważmy, że pod tym względem sieć P2P pozostaje chyba bardziej niewinna niż Oni.
      Przecież liczba abonentów radiowo-telewizyjnych w Polsce jest wyższa niż użytkowników internetu! Każdy, kto ma w domu telewizor, to potencjalny złodziej.

      I co teraz? Autor ma nie dostać pieniędzy za każdy oglądnięty teledysk w MTV??

      Skoro poprzez MTV starają się wypromować utwory, to nie widzę sensu walczenia z P2P. Przecież to tylko wygodniejsza forma wypróbowania utworu. W dodatku w sieci P2P utwory najczęściej krążą w formie mp3.

      1. Awatar trasz
        trasz

        Teledyski sluza promocji. Rozdaje sie je za darmo na tej samej zasadzie, co ulotki.

        1. Awatar http://nintyfan.open
          http://nintyfan.open

          Ale dzięki temu, można je skopiować. Nie jestem dokońca pewien, czy nie otrzymamy lepszej jakości niż może nam to zapewnić mp3.
          P2P też jest formą promocji. Są autorzy, którzy wszystkie swoje utwory publikują w tych sieciach. Normalnie na rynku, właśnie z powodu m.in P2P nie mieliby prawa się wybić. W dodatku wielkie koncerny wymierzyły wojnę nie w piractwo, ale w samą technologię. Kto nadal nie widzi, o co w tym chodzi, nie poczyta jakąś książkę historyczną. Oni chcą zniszczyć wolny rynek. Rynek na którym to innowacyjność pozwala się utrzymać. Wykorzystują do tego starą sztuczkę: "Stwarzamy tyle, a tyle miejsc pracy. Bez nas wielu artystów nie będzie w stanie się utrzymać… Człowiek bez źródła zarobku jest zdesperowany, jego rodzina nie ma za co jeść". Rządy ich słucahją. Problem w tym, że jednak Oni udostępniają utwór większej liczbie odbiorców niż dzieje się to wewnątrz sieci P2P.
          Wszystkie argumenty za i przeciw dotyczą zarówno udostępnianiu teledysków w MTV, co w P2P. Problem w tym, że P2P można kontrolować w mniejszym stopniu, a najszybciej można pobrać utwór najczęściej słuchany. W przypadku płyt CD i reklamy ludzie kupują utwory najlepiej rozleklamowane. A na czym polega reklama? Na zapłaceniu MTV.
          Pieniądze, które płacą MTV, mogliby przynajmniej dać artystą na ciepły posiłek, a nie wypychać nimi kieszenii darmozjadów!!

        2. Awatar http://nintyfan.open
          http://nintyfan.open

          Przepraszam. Nie właśnie z powodu P2P, a koncernów medialnych.

        3. Awatar Memphis
          Memphis

          Wolny rynek właśnie pozwala ludziom żądać pieniędzy za swoją pracę i daje możliwość egzekwowania tej zapłaty. Nie ważne, czy uznajesz działanie koncernów za dobre czy złe. Łamanie licencji jest złe, bo każdy może wydawać swoje dzieła (mam tu na myśli sztukę) na takich warunkach, na jakich ma ochotę. W przypadku złamania jakiejś "dobrej" licencji, na przykład Creative Commons zaraz podniósłby się hałas. Za to próbuje się wyperswadować ludziom, że łamanie zasad innych licencji jest dobre. To nie jest lepsze od pazerności koncernów.

        4. Awatar Thar
          Thar

          Właśnie dlatego, że jedne licencje są dobre dla społeczeństwa (dające mu wolność korzystania z utworu), a inne złe (ograniczające tę wolność).

          Nie stwierdzam, co jest dobre a co złe z moralnego punktu widzenia, a jedynie pod kątem skutków społecznych.

        5. Awatar Memphis
          Memphis

          Wolność jest wtedy, kiedy każdy kto coś stworzy, może sobie wybrać na jakiej licencji chce to udostępniać. Wolny jestem wtedy, kiedy po napisaniu piosenki mogę sam o niej decydować. I jeśli powiem, że chcę za nią pieniądze, to mogę to egzekwować. A jeśli komuś nie pasuje, to niech nie słucha – proste. Najwyżej nikt nie będzie słuchał i zmienię zajęcie.

        6. Awatar Thar
          Thar

          Stan, o którym piszesz, to nie jest wolność. Znasz taką zasadę 'moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna twoja'? Wolność wyboru licencji o której piszesz, i licencjonowanie w ogóle, ogranicza wolność kupującego do swobodnego dysponowania zakupem.

        7. Awatar Memphis
          Memphis

          Kupując płytę zgadzasz się na te warunki. Nigdzie nie jest napisane, że wolno Ci z tym zrobić, co chcesz. I nie wiem skąd to roszczenie? Nie kupujesz utworu muzycznego, tylko nośnik i pewne prawa, to coś w rodzaju dzierżawy, jak już tutaj próbowano wytłumaczyć. Powtarzam jeszcze raz, muzyka i filmy nie są niezbędne do życia. Dlatego nie ma potrzeby zmuszania wydawców do zmieniania zasad, na jakich wydają. Jeśli się ludziom nie spodobają, to zweryfikuje to wolny rynek – wystarczy nie kupować. Ale nie kupować a w zamian za to łamać prawo, żeby i tak to mieć – to jest moim daniem hipokryzja i pazerność.

        8. Awatar Thar
          Thar

          Kupując płytę zgadzasz się na te warunki. Nigdzie nie jest napisane, że wolno Ci z tym zrobić, co chcesz.

          Nie? W tychże warunkach właśnie.

          I nie wiem skąd to roszczenie? Nie kupujesz utworu muzycznego, tylko nośnik i pewne prawa, to coś w rodzaju dzierżawy, jak już tutaj próbowano wytłumaczyć.

          Ponownie sam sobie odpowiadasz 😉 . Właśnie stąd płynie to roszczenie. Zwolennicy praw autorskich lubią powoływać się na i wywodzić pochodzenie copyright z charakterystycznej cechy kapitalizmu, jaką jest prawo do własności. Ale prawa autorskie są zaprzeczeniem praw do własności, bo kupując produkt powinienem być jego właścicielem i móc z nim zrobić co chcę – na przykład wykonać kopie i rozdać innym. Mój zakup, moja decyzja. Dlatego copyrighterzy ukuli śmieszne, kuriozalnie brzmiące terminy, jak 'własność intelektualna'. Dlaczego śmieszny? Ano dlatego, że implikuje, jak coś materialnego, niezależnie od stanu posiadania, może 'intelektualnie' stanowić czyjąś własność. A ja to tylko dzierżawię. Kuriozum.

          Powtarzam jeszcze raz, muzyka i filmy nie są niezbędne do życia. Dlatego nie ma potrzeby zmuszania wydawców do zmieniania zasad, na jakich wydają.

          To ja też powtórzę – NIKT nie ma zamiaru zmuszać wydawców, by rezygnowali z zasad, na których wydają. Ideą nie jest ograniczenie ich wolności, a przywrócenie użytkownikowi przyrodzonego prawa do dysponowania tym, za co zapłacił, wedle własnego uznania. Jesteśmy w tym bardziej sprawiedliwi od samych wydawców, którzy w XVII wieku spowodowali przyjęcie prawa zmuszającego do korzystania z ich usług.

          Jeśli się ludziom nie spodobają, to zweryfikuje to wolny rynek – wystarczy nie kupować.

          Mylisz się. Wolny rynek tego nie zweryfikuje, bo nie istnieje – licencje mają monopol, a ludzie zbytnio się do nich przyzwyczaili, by z własnej inicjatywy spojrzeć w drugą stronę. Sytuacja podobna jak na rynku systemów operacyjnych.

          Ale nie kupować a w zamian za to łamać prawo, żeby i tak to mieć – to jest moim daniem hipokryzja i pazerność.

          Popełniasz nadużycie. Ściągający nie łamie prawa. Poza tym, jeśli prawo ulegnie zmianie, zmianie ulegają też kategorie moralne, w których to postrzegasz. Nie wspomnę o tym, że już pisałem – nie rozpatruję tego w kategoriach dobra i zła, a w kategoriach korzyści społecznych 😉

  4. Awatar http://wirus.openid.
    http://wirus.openid.

    Jak kupie sobie DVD i zaproszę kolegów aby razem z nimi obejrzeć film przy browarku to też jest nieuczciwe pozbawienie zarobku koncernów ? Bo w gruncie rzeczy do tego dążą. Owszem, z piractwem trzeba walczyć ale nie ze zdrowym rozsądkiem i logiką.

    1. Awatar http://wirus.openid.
      http://wirus.openid.

      Ech, trochę nie tak dałem odpowiedź, miało być pod postem Michała. Sorry.

    2. Awatar Memphis
      Memphis

      A kto zabrania oglądać filmy z kolegami?

      1. Awatar http://wirus.openid.
        http://wirus.openid.

        Jeszcze nikt, ale koncerny tylko na to czekają. Ale czy to nie jest forma dzielenia się ? Koncerny dążą aby ograniczyć tzw dozwolony użytek, tak jest na dzień dzisiejszy, a kto wie jak będzie jutro ? Może właśnie jutro koncerny powiedzą, że jak ja kupie DVD z filmem to tylko i wyłącznie ja mogę obejrzeć ten film, a jak ktoś chce ze mną, to też musi kupić ten nośnik. Do czego dążę? A no do tego, że przez wiele lat milczeliśmy w tej sprawie i koncerny przekonywały władzę do czego chcą jak np do tego że piractwo to kradzież. Uważam że i tak już dość bzdurnoego prawa uchwalono i nie możemy już jak te baranki poddawać się woli wielkim koncernom bo dojdzie do tego że to nie my będziemy decydować o sobie a te właśnie koncerny.

        1. Awatar Memphis
          Memphis

          Być może… Być może jutro Microsoft udostępni kod Visty na GPL. Podaj może jakieś konkretne przykłady działań? Bo jak na razie możesz obejrzeć film z kolegami. Możesz też pożyczyć płytę koledze, żeby obejrzał sobie w domu. Masz jakieś konkretne zarzuty, czy jesteś kolejnym "Buntownikiem bez powodu" buntującym się dla samego buntu?

        2. Awatar ktoś
          ktoś

          To nie jest forma dzielenia się, tylko nielegalne w Polsce odtwarzanie publiczne 🙂

        3. Awatar http://wirus.openid.
          http://wirus.openid.

          Hmm, odtwarzanie publiczne powiadasz? A gdybym ten nośnik każdemu z tych kolegów pożyczył i sam go obejrzał to już było by ok?

        4. Awatar Memphis
          Memphis

          Oglądanie filmu w domu z kolegami nie jest "nielegalnym w Polsce odtwarzaniem publicznym".

      2. Awatar michuk
        michuk

        Jeszcze nikt, ale RIAA zdecydowanie zmierza do tego.

        1. Awatar trasz
          trasz

          Potrafisz podac przyklad takiego zmierzania?

        2. Awatar witek
          witek

          Bardziej co do oprogramowania, ale polecam lekture:
          http://www.gnu.org/philosophy/right-to-read.pl.ht… http://www.gnu.org/philosophy/can-you-trust.pl.ht…

        3. Awatar http://wirus.openid.
          http://wirus.openid.

          A gdybym tak np z 5 lat temu powiedział, że RIAA dąży do tego aby ograniczyć odtwarzanie legalnie kupionego filmu na DVD do odtwarzania go na jedynym słusznym systemie operacyjnym i w jedynym słusznym programie. Też wówczas wszyscy żądali by przykładów takiego zamierzania, a tu proszę, w USA nie można oglądać legalnie kupionego DVD na Linuksie.

          A jeżeli chcesz przykład zamierzania to były już pomysły aby dozwolony użytek ograniczyć tylko do odtwarzania zakupionych utworów (bez możliwości użyczania kolegom i rodzinie i bez możliwości tworzenia kopii zapasowych). Z polskich artystów chyba Kazik Staszewski w ten sposób się wypowiadał (pisząc to właśnie słucham Kazika, nie z oryginalnego albumu, a zmp3 zrobionego z oryginalnego albumu brata co obecnie mieści się w dozwolonym użytku według polskiego prawa).

  5. Awatar Memphis
    Memphis

    Dzielenie się, to nie kradzież. A kopiowanie, to nie dzielenie się.

    1. Awatar http://nintyfan.open
      http://nintyfan.open

      W takim razie kopiowanie to kradzież? Radzę ci jaknajszybciej odłączyć twój komputer od zasilania. Komputer tylko liczy i kopiuje. Kopiuje chyba najczęściej, gdyż najwięcej mocy obliczeniowej jest poświęconych algorytmom sortowania.

      1. Awatar Memphis
        Memphis

        Nie wiem czy udajesz, czy rzeczywiście trudno było Ci rozwinąć moją myśl. Kiedyś nazwałem tutaj piractwo kradzieżą. Wysłuchałem tyrady na temat tego, że to nie jest kradzież, ponieważ kradzieżą jest pozbawienie kogoś jego dobra, a piraci nikogo niczego nie pozbawiają. Przystałem na to. Doszliśmy do porozumienia, że piractwa nie powinno się nazywać kradzieżą, ale nielegalnym kopiowaniem czy łamaniem warunków licencji. Ale na takiej samej zasadzie, nielegalnego kopiowania nie można nazwać się dzieleniem. Dzielić można się tym, co się ma i z definicji tego słowa wynika, że dzieląc się z kimś jakimś dobrem oddajemy jego część. Piraci nie dzielą się, tylko umożliwiają kopiowanie/kopiują. Oczywiście, to działa również w przypadku legalnego kopiowania. Ściągam właśnie z sieci p2p obraz pewnej dystrybucji Linuksa. Jednocześnie go udostępniam. Ale to nie jest dzielenie się. To kopiowanie. Jeżeli chcemy nazywać rzeczy po imieniu to róbmy to nie tylko tam, gdzie nam wygodnie. A Tobie, "http://nintyfan.openid.pl/" polecam mniej złośliwości, więcej uprzejmości. Ludzie wtedy też będą milsi dla Ciebie.

        1. Awatar michuk
          michuk

          @Memphis: jednak udostępnianie plików jest jakimś rodzajem dzielenia się ze światem swoimi zasobami. Tak jak można się podzielić jakąś myślą, można się podzielić utworem. Dzielenie się nie implikuje utraty dóbr. A złodziejstwo jednoznacznie określa pozbawienie kogoś dóbr. Tyle mojej interpretacji prawno-lingwistycznej piractwa. Tfu, dzielenia się. Piractwo to napadanie na statki.

        2. Awatar aegis maelstrom
          aegis maelstrom

          Michuk – w kwestii złodziejstwa i pozbawienia kogoś dóbr – jesteś kolejną osobą, która wydaje się sugerować, że nielegalna kopia nikomu nie szkodzi. Ale czy nieleganie kopiując nie pozbawiasz kogoś jego dóbr?

          Pozbawiasz przecież go korzyści, które odniósłby, gdybyś korzystał z jego produktu zgodnie z licencją. Co gorsza pozwolenie innej osobie na skopiowanie produktu jest jeszcze gorsze – bo jesteś odpowiedzialny za straty wynikłe z tej kopii – oraz każdej następnej, która z kolei z tej kopii zostanie zrobiona.

          Gdybyś nie pozbawiał nikogo jego dóbr, to ten ktoś by nie krzyczał.

          —-

          Abstrahuję tu teraz od głównego nurtu wątku, który mówi – że twórcom ich obecne prawa się nie należą.

        3. Awatar http://wirus.openid.
          http://wirus.openid.

          A kto powiedział że osoba która kopiuje np dany album jakiego zespołu gdyby nie możliwość skopiowania na pewno by ten album kupiła? A no nie ma takiej pewności, więc nie możemy mówić, że dany koncern (artysta) traci na tej kopii, a co najwyżej na niej nie zarabia. Więc kradzieżą to nie jest. Nie pozbawiamy go korzyści które odniósłby, być może pozbawiamy go korzyści które mógłby odnieść, które zresztą jeszcze może odnieść, bo osoba która skopiowała bo poznaniu albumu może zechcieć go kupić.

          Jak już mówiłem z piractwem trzeba walczyć ale u licha nie z tzw dozwolonym użytkiem.

        4. Awatar http://nintyfan.open
          http://nintyfan.open

          NIe krzyczą artyści, tylko organizacje zbiorowego zarządzania. Czego One tak naprawdę się boją? Moim zdaniem konkurencji.
          W swojej wypowiedzi nie nakłaniałem nikogo do piractwa. Powtórzyłem jedynie znaną niektórym osobą prawdę: Koncerny Medialne boją się konkurencji. Obecnie (to akurat wprowadziła Europa) każde dzieło jest chronione prawnie, nie ważne czy ktoś tego chce lub potrzebuje. Jeżeli zabroni się ściągać plików z P2P, upadną też mali artyści, którzy chcą się wybić. Jeżeli za każdy ściągnięty utwór, będe musieć udawadniać, że otrzymałem pozwolenie autora lub właściciela praw, to ta sytuacja będzie chora.

          Mam pytanie. Na jakich zasadach jest opublikowany mój komentarz? Nawet ja tego nie potrafie określić, a nie chce zatrudniać prawnika, żeby pomógł mi napisać licencję.

        5. Awatar ktoś
          ktoś

          Zgaduję, ze na CC, bo ta licencja obowiązuje w tym serwisie. Ale pewności nie mam. Co więcej nie wiele mnie to obchodzi. Jeżeli to co napiszę jest mało interesujące, to każdy kto to rpzeczyta zaraz o tym zapomni. A jeżeli komentarz będzie cytowany… To i tak nie będę nikogo ścigał, niezależnie od licencji. A MAFIAA proszona jest o trzymanie się z daleka od, jak by nie patrzeć, mojej własności, którą za pośrednictwem tego vortalu udostępniam wszystkim chętnym by te wypociny przeczytać 🙂

        6. Awatar Memphis
          Memphis

          Człowieku (nie wiem, jak się do Ciebie zwracać, nie raczyłeś się podpisać…), gdzie tu jest coś napisane o zakazywaniu używania p2p? Masz Jamendo, jak twórcy chcą się promować nie podpisując umów z koncernami, to droga wolna. Są artyści, którzy sami zakładają wytwórnie i sami wydają swoje dzieła, właśnie po to, żeby być niezależnym od koncernów. Ten news, a właściwie populistyczny filmik "Zielonych" to nawoływanie do piractwa. Bo obecnie nikt nikomu nie wmawia, że wymiana plikami jest zła. Tylko wymiana plikami, do których nie ma się praw jest zła. Możesz sobie wrzucać do sieci rzeczy wydane na GPL, CC, itp. Bo autorzy na to pozwalają. A Twój komentarz jest na CC.

  6. Awatar jeronimmo
    jeronimmo

    Mam kolekcję płyt cd pewnego artysty. I mam kilka pytań:
    1. Czy jak je mam u siebie na półce to one są moje czy nie są moje?
    2. Mogę którąś pożyczyć kumplowi?
    3. Mogę pożyczyć jakąś mojej dziewczynie, czy też jest tu wymagana wspólnota majątkowa (małżeństwo)?
    4. Mogę sobie zrobić mp3'ki i słuchać muzy w ten sposób?
    5. Mogę takowe mp3/wav użyć jako dzwonka na komie ?
    6. Czy mogę nauczyć się na pamięć słów piosenki i nucić pod prysznicem, czy też będzie draka jak z napisami do filmów?
    7, Jeśli zapodam w aucie muzę na maxa i ktoś na ulicy ją usłyszy, to muszę płacić tantiemy?

    To oczywiscie pytania retoryczne…

    1. Awatar aegis maelstrom
      aegis maelstrom

      Za każdym razem odpowiedź brzmi tak.

      A skoro te pytania są retoryczne i nijak się mają do artykułu i dyskusji, to po jaką cholerę je zadajesz?

      1. Awatar Thar
        Thar

        Ad. 1 – odpowiedź na tak postawione pytanie nie może brzmieć 'tak' 😉
        Ad. 5 – jeśli mu zadzwoni w miejscu publicznym, to będzie to już łamanie prawa

        1. Awatar aegis maelstrom
          aegis maelstrom

          Ad 1. Tak, płyty są jego, a nie jego sąsiada.
          Natomiast nie jego sam utwór. Jeronimmo ma tylko na niego licencję.

          Ad 5. Uznanie tego za publiczne odtworzenie byłoby bardzo naciągane – na tej zasadzie nie wolno by mi było użyć głośniczków ani mocniejszych słuchawek, by nikt przypadkiem czegoś nie usłyszał. O oglądaniu filmu np. na iPodzie w metrze już nie wspomniawszy.

          Z uwagi na takie absurdy AFAIK przestrzeń publiczna nie implikuje publicznego odtwarzania i nigdy nie słyszałem, by dzwonki na komórkę były problemem (zwłaszcza gdy się ma licencję) – choć kto to wie… Więcej mógłby powiedzieć VaGla. Niestety w naszej kochanej ustawie o prawie autorskim nie ma definicji, co rozumie się dokładnie pod pojęciem publiczne odtwarzanie, a interpretacje, że jest to "dostęp do utworu" osób trzecich "w określonym miejscu i czasie" też niczego nie rozwiązują. Prawniczy bełkot, z którym nawet prawnicy sobie nie radzą.

      2. Awatar http://nintyfan.open
        http://nintyfan.open

        Obecnie w polsce cieszymy się sporą wolnością. Jeżeli masz dany plik, to bez problemu możesz go przekonwertować do innego formatu. Dziewczynie CHYBA też możesz pożyczyć płytkę. Przewiduje to ustawa o dozwolonym użytku własnym.
        Co do piątego i szóstego mam wątpliwości. Z siódmym się zgadzam. Słyszałem, że faktycznie gościa zamkneli.
        Pozwólcie mi dorzucić swoje.
        Podobno nie ma słuchawek bezprzewodowych obsługujących szyfrowanie. Czy odsłuchując muzykę za ich pomocą, łamiemy prawo?

        1. Awatar ktoś
          ktoś

          TAk. Nadajesz muzukę, która w ten sposób, za pośrednictwem fal elektromagnetycznych staje się dostępna publicznie ;P

        2. Awatar Memphis
          Memphis

          Nie. Musieliby potraktować to jako nielegalną rozgłośnię radiową, ale przy zasięgu takich słuchawek żaden sędzia tego tak nie zinterpretuje. Toteż teoretycznie jakiś oszołom mógłby Cię o to oskarżyć, ale praktycznie taki proces nie ma szans dojść do skutku/

        3. Awatar Memphis
          Memphis

          Jeszcze co do 5 i 6. Jeśli masz licencję na te mp3 możesz użyć jako dzwonka. I tu podobnie jak z słuchawkami, niedorzecznością byłoby uznanie dzwoniącego dzwonka za odtwarzanie publiczne. Ktoś wspomniał, że polskie prawo nie precyzuje niestety, co to jest dokładnie to odtwarzanie publiczne, jednak niewielkie są szanse, że ktoś tak by to zinterpretował. Dalej, tekst piosenki. Nauczyć się oczywiście możesz, nie łamiesz tu żadnego prawa. Możesz go sobie nawet zapisać w zeszycie/na komputerze. Idąc dalej, dla własnych celów możesz sobie napisać także własną listę dialogową do filmu. Nie możesz tylko tego udostępniać i to dlatego zamknęli choćby napisy.org. Wiąże się to z tym, że ktoś kto pisze powiedzmy scenariusz może zastrzec sobie do niego prawa. I zwykle zastrzega. I podobnie, jak w przypadku większości tekstów, na przykład książek, zastrzega sobie, że musi udzielić zgody na tłumaczenie, jeśli ktoś chce je rozpowszechniać. W przypadku serwisów z napisami autorzy oryginalnych tekstów nie udzielili pozwolenia, dlatego stało się, jak się stało.

        4. Awatar Thar
          Thar

          Nie dam głowy, co do tych niewielkich szans. W moim bloku pewien facet dostał pozew od ZAIKS-u, bo zbyt głośno puszczał muzykę (i było ją słychać na klatce schodowej).

        5. Awatar Memphis
          Memphis

          A to ciekawy przypadek i niezłe kuriozum. Jak sprawa się potoczyła (jeśli to nie tajemnica)?

        6. Awatar jeronimmo
          jeronimmo

          @Mamphis
          nie mam żadnych licencji na żadne mp3. mam oryginałki płytki CD

        7. Awatar Thar
          Thar

          @Memphis

          Standardowo w takich wypadkach. Zgodził się na ugodę i wyłożył kilka tysięcy na 'rekompensatę'.

        8. Awatar Memphis
          Memphis

          @jeronimmo
          Kupując oryginalną płytę CD masz licencję na te utwory. Zgrywając je do mp3 też.

  7. Awatar sprae
    sprae

    Szukają małpek do nowego proletariatu 🙂 Trzeba to jakoś zapełnić bo elektorat homoseksualny wymrze bez rozmnażania.

  8. Awatar Memphis
    Memphis

    A tu dyskusja jak zwykle wkracza od razu na boczny tor. Zaczynają się kłótnie o to, że koncerny są "be". A tu nie o to chodzi, czy ktoś sądzi że muzyka jest za droga, czy nie. Chodzi o to, czy możemy narzucić komuś zasady na jakich ma licencjonować swoje dzieło. Ja uważam, że każdy powinien mieć wybór. Można przekonywać, ale nie można uznać, że czyjaś twórczość nam się należy. Bo niby dlaczego? Z faktu, że też jesteśmy ludźmi? Jeśli ktoś chce zarabiać na swojej twórczości w taki sposób jak teraz, to moim zdaniem powinien mieć prawo żądać tych pieniędzy i egzekwować swoje żądania. A jak komuś nie odpowiadają warunki, to nie musi słuchać tego artysty. Jak ktoś będzie chciał dać Wam coś za darmo, to to zrobi. Jak choćby Radiohead. I do tej pory nikt nie wysunął ani jednego argumentu, dlaczego mielibyśmy odbierać tą wolność artystom. Bo argument "bo mi tak lepiej i wygodniej", to żaden argument. Dlatego, że muzyka to dobro luksusowe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *