Pudelek napisał o ACTA. I nie mówimy tu ironicznie o OSnews. Ten Pudelek. Od majtek Dody. To mówi wiele o skali zjawiska jakim jest ogólnonarodowy już protest przeciw dyktowanemu przez Stany Zjednoczone porozumieniu. Ale niestety dobre chęci nie wystarczą. Tekst, który miał w założeniach pokazać ignorancję władz i celebrytów, obnażył ignorancję redaktora.
Pudelek pisze tak:
Marcin Meller napisał w skrócie, że nie chce moralizować, ale on po prostu ściąga sobie wszystkie filmy i płyty legalnie z zagranicznych serwisów, płaci za wszystko i inni powinni chyba robić to samo. [..] Meller zarabia jakieś 40 albo i z 60 tysięcy złotych miesięcznie. Nie chodzi o to, żeby go dokładnie liczyć, ale pokazać skalę jego oderwania od ludzi, do których się zwraca. […] I na poważnie zestawia znany sobie i swoim znajomym świat i rzeczywistość ze światem młodych ludzi, z których pewnie 80% (tych którzy w ogóle mają pracę) zarabia dokładnie tyle, żeby się w miarę ładnie ubrać, najeść, (być może) wynająć malutkie mieszkanie czy pokój i ewentualnie pójść dwa czy trzy razy w miesiącu na imprezę.
Czy jego rada skierowana jest do nich? Jak myślicie, ile obejrzą filmów, gdy uda się już zdusić Internet? Czy powinni jego zdaniem czuć się wykluczeni z tej rzeczywistości już nie tylko finansowo ale i kulturalnie? Bo to pytanie sprowadza się właśnie do tego: Na ile filmów i płyt byłoby ich legalnie stać? A może powinni słuchać radia, w którym nasze elity puszczają im świetną muzykę? I czekać na filmy w telewizji przerywane godziną reklam.
Innymi słowy: w całym tym ACTA chodzi o to, że „młodzi ludzie” (bo tam na ulicy właściwie większość to niepełnoletni, co nie? :>) protestują bo chce im się odciąć strumień darmowych „pirackich” filmów i muzyki. A rząd i celebryci są be, bo tego nie kumają, bo mają wypchane portfele.
Otóż nie! W tym proteście nie chodzi o pirackie filmy i muzykę. Tych zresztą nikt by nie ściągał gdyby w Polsce mógł bezproblemowo zacząć działać Netflix, Lovefilm, Spotify i iTunes (a nie może głównie przez organizacje typu ZAIKS, które uznają te serwisy za zagrożenie)! Chodzi o to, że polski rząd za plecami społeczeństwa betonuje złe prawo, które odbijać nam się będzie czkawką przez długie lata. Z tego powodu protestują obywatele (nie „internauci”!) i dobrze byłoby żeby ten przekaz trafił do mainstreamowych mediów, zamiast pogłebiać stereotypy o „internetowych młodocianych piratach”.
Oczywiście zgadzam się z Marcinem Karpezo, że tekst może tak czy inaczej pomóc, bo dotrze zapewne do 20% naszego społeczeństwa i część z tych osób podpisze wniosek o referendum w sprawie ACTA. Z punktu widzenia budowania stereotypów uważam go jednak za szkodliwy i nie zdziwiłbym się gdyby napisał go sam Zbigniew Hołdys.
Dodaj komentarz