Twórca ma prawo zabronić sprzedaży pojedynczych utworów muzycznych w internecie

Chodzi o osobiste prawo autorskie twórcy do integralności dzieła. Album muzyczny często stanowi pewną przemyślaną zamkniętą kompozycyjną całość. Autor odpowiednio dawkuje odbiorcy emocje poprzez dobór kolejności zamieszczonych na płycie kawałków.

Takie stanowisko potwierdził sąd w sprawie Pink Floyd. Zauważmy, że co jak co, ale np. album “The Wall” to mistrzostwo kompozycyjne i rzeczywiście jest to pewna zamknięta opowieść. Autor ma prawo życzyć sobie, by jego dzieło zachowało integralność, zgodnie z jego kompozycyjnym zamysłem.

Wspomniałem “The Wall”, bo to akurat mój ulubiony album Pink Floyd i z pewnością, żaden inny kompozycyjny miks utworów z tego albumu, czy z różnych albumów mistrzów psychodeli, nie stworzy takiego klimatu jak oryginalny układ “Muru”.

Tymczasem spór w sądzie dotyczył innego również genialnego Long Playa “Dark Side of the Moon” (niektórzy twierdzą, że właśnie ten album jest najlepszy – na pewno był bestsellerem i należał do najlepszych albumów zeszłego stulecia). Grupa zarzuciła wytwórni, że sprzedaje za pośrednictwem serwisu iTunes pojedyncze piosenki z takich płyt jak “Dark Side of the Moon”, choć w umowie z EMI zespół zastrzegł “zachowanie artystycznej integralności albumów”.

W procesie wytwórnia próbowała wykazać, że zapisy o integralności dzieła dotyczyły wyłącznie fizycznych nośników (kompakty, płyty winylowe, etc.). Sąd nie przychylił się tej argumentacji. Zauważmy, że prawo do integralności dzieła jest w większości krajów zapisane ustawowo w przepisach prawa autorskiego i należy do niezbywalnych tzw. autorskich praw osobistych twórcy.

W szczególności art. 16 ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych stanowi:

Jeżeli ustawa nie stanowi inaczej, autorskie prawa osobiste chronią nieograniczoną w czasie i nie podlegającą zrzeczeniu się lub zbyciu więź twórcy z utworem, a w szczególności prawo do:
1) autorstwa utworu,
2) oznaczenia utworu swoim nazwiskiem lub pseudonimem albo do udostępniania go anonimowo,
3) nienaruszalności treści i formy utworu oraz jego rzetelnego wykorzystania,
4) decydowania o pierwszym udostępnieniu utworu publiczności,
5) nadzoru nad sposobem korzystania z utworu.

Sąd przyznał więc rację zespołowi i nakazał wytwórni pokryć koszty sądowe w wysokości 45 tys. funtów. Kwestia ewentualnej rekompensaty za niezapłacone tantiemy nie została jednak ostatecznie rozstrzygnięta – członkowie Pink Floyd są zdania, że niezapłacone należności z tytułu praw autorskich sięgają obecnie 10 mln funtów (chodzi o to, że inne są tantiemy od pojedynczych utworów, inne od całego albumu).

Na koniec warto przeczytać artykuł pt. “Wycofanie utworu z obiegu w Internecie“, w którym zawarte są ciekawe rozważania na temat granic kontroli autorskiej nad utworem (jak daleko sięgają w polskiem prawie osobiste uprawnienia twórcy do autorskiego nadzoru nad sposobem korzystania z utworu). Artykuł nie dotyczy co prawda utworów muzycznych, ale można z niego wysnuć interesujące wnioski również w związku z casusem Pink Floyd (na gruncie prawa polskiego).

żadnych reklam, sama wiedza.

Zarejestruj się na BEZPŁATNY NEWSLETTER i raz w tygodniu otrzymuj najważniejsze wiadmości
ze świata IT, nowych technologii i kryptowalut.

Bez reklam.

  1. Awatar Budyń
    Budyń

    A prawo cytatu ?
    A wreszcie odtwarzanie w radiu – tylko cały album, bez przerw na wiadomości i reklamy ? Hm ? :>
    Jeżeli słucham sam, to czy TEŻ muszą słuchać w kolejności i całości jaką przewidział twórca ?

    1. Awatar krzy
      krzy

      Ale to nie ma związku. Spór dotyczy warunków umowy między wytwórnią a artystą.

      Artysta zastrzegł sobie w kontrakcie, że wytwórnia może sprzedawać utwory jedynie w formie całego albumu (a nie np. jako składanki „The best of”). Tymczasem wytwórnia zaczęła sprzedawać utwory pojedynczo w Internecie, argumentując, że zastrzeżenie kontraktowe dotyczy wyłącznie nośników fizycznych, a nie Internetu. Artysta poczuł się oszukany i poszedł do sądu i sąd przyznał mu rację.

      Sprawa przypomina nieco niedawny strajk scenarzystów w Hollywood. Tam poszło o to, że umowy wytwórni ze scenarzystami przewidywały jedynie tantiemy za wyświetlanie filmów w TV i sprzedaż na DVD, ale już nie w serwisach typu VoD. Tymczasem okazało się, że w przypadku niektórych filmów sprzedaż przez VoD przewyższała sprzedaż DVD.

  2. Awatar marcinsud
    marcinsud

    Trzeba też pamiętać o tym, że "artysta" czasem nie posiada praw do utworów jakie śpiewa, a wytwórnia która wynajęła go do śpiewania. W takim przypadku "artysta" ma g.. do gadania.

    1. Awatar michuk
      michuk

      W takim wypadku trudno kogoś takiego nazwać artystą. To po prostu wynajęty grajek.

      1. Awatar marcinsud
        marcinsud

        dokładnie, niestety coraz więcej takich słychać w radio i tv.

  3. Awatar Ajnsztajn
    Ajnsztajn

    Ma to w sumie jakiś sens, bo albumy Floydów zawsze tworzą ścisłą całość; dopiero w całości nabierają całego uroku – i człowieka słuchającego pojedynczego utworu wyrwanego z kontekstu ominie cała gama doświadczeń ;). Nie doceni, będzie narzekał że słabe itd.. 😛

  4. Awatar google.com/profiles/
    google.com/profiles/

    Skoro nie chcą, by ludzie kupowali pojedyncze kawałki, to niech się potem nie dziwią i nie narzekają, że ludzie zamiast kupować cały album dla jednej piosenki, poświęcą pół minuty i po prostu ściągnął tą jedną piosenkę z internetu. Też mi wielkie halo.

    1. Awatar SeeM
      SeeM

      Zależy jaki wykonawca. Jeśli robi płyty z jedną, czy dwiema lokomotywami plus zapychadłem na pozostałę miejsce, to będzie się cieszył i utworami w iTunes. Inna sprawa, że wiele osób tak do tego podchodzi – słyszeli w radiu, to chcą TEN kawałek. I co ich obchodzi, że twórca miał jakąś koncepcję.

      Sam muszę przyznać, że niewielu płyt słucham ciągiem od początku do końca. Jednak wszystko co mam zrzucone na telefon na to zasługuje i nigdy nie puszczam "randoma", bo zrobiłaby się papka.

      Goście mają rację. Jeśli podchodzą do swojej płyty nie w sposób "to co skomponowaliśmy w zeszłym roku", tylko przygotowują spójny materiał, idą w konkretną tematykę tekstów, to nie chcą by producent posiekał album na kawałki.

      1. Awatar google.com/profiles/
        google.com/profiles/

        No dobra, są ludzie, którzy lubią słuchać całości, wczuć się w płytę, ale bądźmy realistami, większość ludzi chce 2-3 kawałki z albumu, bo resztę uważa za zwyczajny chłam. Dlaczego więc taki ktoś miałby przepłacać 10-20 krotnie za płytę, z której zrzuci sobie na fona/odtwarzacz te 2-3 kawałki? Zapłaciłbyś 35 zeta za dwa kawałki? Ja nie i większość pewnie też nie. Dlatego Steve Jobs miał rację i jego podejście jest słuszne, by sprzedawać utwory pojedynczo. Jak ktoś będzie chciał to i tak kupi sobie cały album, a reszta kupi tylko to co chce. Jeśli jednak człowiek nie będzie mógł kupić tego, co chce, albo będzie musiał przepłacić za to 10-20 krotnie, to niech potem artyści nie płaczą, że ludzie nie chcą kupować, a ściągają z internetu.

        I żeby nie było, że w jakiś sposób próbuję tutaj usprawiedliwiać piractwo. Nic z tych rzeczy, sam jestem fanem płyt CD i mam ich całkiem niezłą kolekcję. Jednak, to że ja lubię kupić całą płytę i ją od czasu do czasu odsłuchać, to nie znaczy, że każdy musi być taki jak ja.

        1. Awatar Neonique
          Neonique

          Rzecz nie idzie o to co chcą konsumenci tylko o warunki umowy która została podpisana.
          Po części się z tobą zgadzam – sam z The Wall słucham jedynie utworu The Wall. Z drugiej jednak strony rozumiem artystę, który tworzy dzieło w postaci całego albumu, a wyrywanie pojedynczych utworów sprawia że traci ono pierwotny sens. Dla ciebie taki album to dobra kompilacja np 10 utworów, ale dla artysty to jeden utwór podzielony na 10 części.

        2. Awatar ufoludek
          ufoludek

          @googlecośtam: sorry, ale to jest usprawiedliwianie piractwa. "Nie chcę kupić w formie, jaką oferuje autor, to se zajumam jakiś tam kawałek".
          Elementarna uczciwość wymaga, żeby albo kupić to, co jest oferowane po oferowanej cenie, albo z danego towaru nie korzystać. Można ewentualnie cenę negocjować, ale nie wziąć sobie bez pozwolenia, bo mi się warunki zakupu nie podobają.

        3. Awatar google.com/profiles/
          google.com/profiles/

          Też tak uważam. Sęk w tym, że obecnie pobranie utworu z internetu jest łatwiejsze niż jego zakupienie, w dodatku nie wiążę się z żadną odpowiedzialnością. Dlatego też artyści, jeśli chcą by ich utwory się sprzedawały, to powinni się dostosować do wymagań rynku, a takim jest obecnie sprzedawanie pojedynczych utworów. Jeśli autor z tego rezygnuje, to nie powinien potem mieć pretensji, że jego utwory się nie sprzedają. Część osób nie kupi płyty, część ściągnie ją z internetu. Wcale nie mówię, że to jest dobre! Jednak artysta w takim wypadku po części jest sam sobie winien i nie powinien mieć pretensji że jego płyty się nie sprzedają, że piraci wolą ściągnąć jego płytę zamiast kupić album. Zawsze może napisać zażalenie do Boga, że świat nie jest idealny.

          Jeśli uważasz, że staram się usprawiedliwiać piractwo, to widzę, że nie łapiesz sensu mojej wypowiedzi (co być może jest moją winą), tak jak kolega wyżej piszący o łamaniu umowy, do czego w żadnym poście nie nawiązywałem i nawiązywać nie zamierzam.

        4. Awatar ufoludek
          ufoludek

          Mój odbiór Twojej wypowiedzi jest mniej więcej taki, jak tekstu "ona sama się prosiła, bo przecież w krótkiej kiecce szła a po dobroci dać nie chciała. I może mieć zażalenie do Boga, że świat nie jest idealny". Pewnie nie takie było zamierzenie, ale tak to odbieram.

        5. Awatar google.com/profiles/
          google.com/profiles/

          Wskazywanie przyczyn to nie to samo co usprawiedliwianie. Jak powiem, że Jasiu nie poszedł do szkoły, bo bal się sprawdzianu, to wskazuję na przyczynę, dlaczego Jasiu nie poszedł do szkoły, ale w żadnym wypadku go nie usprawiedliwiam, bo nie mówię, że postąpił słusznie. Pani w szkole tez go nie usprawiedliwi.

          Jeśli chodzi o obecny przemysł muzyczny, to jak by na to nie spojrzeć, przyszło mu konkurować z piractwem internetowym. Ludzie wybierają to co jest atrakcyjniejsze, nie zważając na "elementarną uczciwość". Jeśli artyści chcą konkurować z piractwem, to muszą przedstawiać solidną ofertę. ITunes pokazał, że da się konkurować z piractwem. Jeśli jednak artysta robi wszystko, by jego "oferta" wypadła jak najgorzej, a potem ma pretensję, że nikt z tej oferty korzystać nie chce, no to już ewidentnie jest coś nie tak z autorem. Artysta wyszedł nagi wieczorem na podwórko i zdziwił się, że został zgwałcony przez pijanych, zwyrodnialców. Co, myślał, że wszyscy ludzie to aniołki?

          Równie dobrze ona mogła by wyjść zupełnie nago i gdyby świat był idealny, nic by się nie stało. Niestety na świecie jest masa szajbusów, których golizna zachęci. W idealnym świecie nie byłaby niczemu winna, w obecnym, jest sobie winna, bo nie wzięła pod uwagi szajbusów. 🙂

        6. Awatar me
          me

          Tzw elementarna uczciwość dotyczy dziwnym trafem bardziej tych, którzy swoje interesy usilniej forsują.

        7. Awatar ufoludek
          ufoludek

          @me: rzeco?

        8. Awatar me
          me

          @ufoludek
          czytać nie umisz?

        9. Awatar ufoludek
          ufoludek

          @me: do tej pory wydawało mi się, że umiem, ale to, co napisałeś, to jakiś bełkot.

        10. Awatar me
          me

          @ufoludek
          twoje niezrozumienie dotyczy słowa "dotyczy", czy jakiegoś innego?
          wyraziłem swoje zdanie na temat tzw elementarnej uczciwości, które to sformułowanie na określenie tego, co określający wydają się mieć na myśli, wygląda mi na nadużycie semantyczne, z naciskiem na nadużycie…

        11. Awatar me
          me

          … a więc z uczciwością, nie tylko elementarną wydaje się nie mieć związku, przy czym świadom byłem zdanie swe wyrażając, iż poglądy moje w temacie mogą mieć się nijak do rzeczywistości, nie tylko tej semantycznej i leksykalnej…

        12. Awatar ufoludek
          ufoludek

          @me: dzięki. od razu lepiej 😉

        13. Awatar deree
          deree

          @Neonique Na The Wall nie ma utworu The Wall. Pewnie chodzi Ci o Another Brick to the Wall.
          Moim zdaniem całe niezrozumienie tematu bierze się stąd, iż dzisiaj mało kto nagrywa koncepcyjne albumy, które stanowią spójną całość. Króluje jakiś kiczowaty pop i młodzi ludzie nawet nie mają szansy poznać czegoś spoza main streamu. Dla nich to cięcie muzyki na kawałki to normalka.
          Co do Dark Side – kiedys Floydzi grali go jako jedną czterdziestoparominutową suitę…

  5. Awatar A
    A

    Teraz czekamy na pozew przeciwko producentowi sprzętu wyposażonego w opcję shuffle 😉

    1. Awatar melhiore
      melhiore

      W sumie racja – w koncu to tyz pozwala sluchac kawalkow wyrwanych z calosci… PinkFloyd zadowolone nie bedzie…

      1. Awatar Memphis
        Memphis

        Pink Floyd nie podpisali umowy z producentami odtwarzaczy, tylko z wydawcą.

  6. Awatar mores
    mores

    Dzisiejszy rynek muzyczny a zwłaszcza pop jest nastawiony na HIT, na płycie znajdziemy góra jeden lub 2 utwory które się nadają do słuchania reszta to zapełniacze z których może coś będzie. Madonna oświadczyła nie tak dawno ze będzie wydawać płyty nie dłuższe niż 35 min (jak to się ma do Red Hot Chili Peppers i płyty "blood……" która ma prawie 80min i prawie każdy utwór to świetna muzyka). to samo robią inni "artyści". Prawda jest taka ze dobre płyty bronią się same i słuchane są w całości a HIT można se śmiało posłuchać na składance bo kto będzie pamiętał jakie były pozostałe utwory skoro to są śmieci. Popieram panów z zespołu Mozart też by ich pozwał.

    1. Awatar bolek
      bolek

      Albumy wychodzące na winylu miały długość około 40 minut. Nie ilość się liczy.

  7. Awatar oO
    oO

    Mam tylko nadzieję, że gdy artysta powoła się w takim przypadku na integralność dzieła, nigdy więcej nie będzie mógł dokonać jego sprzedaży w innej, "nieintegralnej", formie.
    Inaczej ten przepis byłby żartem ze społeczeństwa.

    1. Awatar cutugno
      cutugno

      oO: "Mam tylko nadzieję, że gdy artysta powoła się w takim przypadku na integralność dzieła, nigdy więcej nie będzie mógł dokonać jego sprzedaży w innej, “nieintegralnej”, formie.
      Inaczej ten przepis byłby żartem ze społeczeństwa."

      Po pierwsze, to nie artysta sprzedaje tylko wytwórnia, artysta spałował wytwórnię za złamanie warunków kontraktu.

      Po drugie, artysta ma prawo kontroli nad sposobem wykorzystania utworu. W praktyce oznacza to, że może zmieniać swoje stanowisko zależnie od pogody chociaż oczywiście zawarte w deszczowy dzień umowy obowiązują także w dni słoneczne.

      1. Awatar oO
        oO

        To prawo nadało twórcy społeczeństwo.

        Więc jeśli zakaże on społeczeństwu dzielenia utworu, to musi to zrobić z jakiejś przyczyny (integralność dzieła). Zatem nie może już zmienić zdania, bo jednoznacznie określił, że dzieło jest integralne.

        I nie ma znaczenia kogo dotyczy umowa.

        1. Awatar cutugno
          cutugno

          oO: "Więc jeśli zakaże on społeczeństwu dzielenia utworu, to musi to zrobić z jakiejś przyczyny (integralność dzieła)."

          Jak zwykle mylisz swoje rojenia z rzeczywistością. Prawo to nie jest obwarowane żadnymi warunkami a twórca nie musi podawać żadnej innej przyczyny niż "bo mogę".

  8. Awatar vries
    vries

    Warto zwrócić uwagę, że chodziło tu nie o zachowanie utworu jako całości, ale bardziej korzystny kontrakt na sprzedaż pojedynczych utworów.

    "Kwestia ewentualnej rekompensaty za niezapłacone tantiemy nie została jednak ostatecznie rozstrzygnięta – członkowie Pink Floyd są zdania, że niezapłacone należności z tytułu praw autorskich sięgają obecnie 10 mln funtów (chodzi o to, że inne są tantiemy od pojedynczych utworów, inne od całego albumu)."
    W gruncie rzeczy to nie wiadomo, bo ta część werdyktu została utajniona.

  9. Awatar Hakim
    Hakim

    A ja trochę odbiegnę od tematu. Na podstawie przemyśleń zainicjowanych przeczytaniem kilku artykułów ze strony WolnaKultura.info doszedłem do wniosku, że prawo autorskie w ogóle nie powinno istnieć. Jedynie sam fakt bycia autorem powinien być odnotowany w odniesieniu do konkretnego dzieła – tego nie można odebrać, tak jak nie można odebrać Einsteinowi, że jest autorem teorii względności.
    Zarówno dzieła sztuki, jak i programy komputerowe, to forma wiedzy, która jest bezcenna. To dzięki przekazywaniu wiedzy z pokolenia na pokolenie i jej udoskonalaniu mamy postęp. Prawo autorskie spowalnia postęp, gdyż ogranicza używanie wiedzy – to ograniczenie wolności człowieka. Dzieło raz udostępnione powinno móc być używane bez ograniczeń. Podobnie z prawem patentowym (technologia to wiedza) – powinno go nie być, z identycznego powodu.
    Pink Floyd kieruje się względami wyłącznie finansowymi, a nie troską o wrażenia słuchaczy. Jeśli wszystkie utwory tworzą integralną całość i tylko słuchanie całości albumu od początku do końca w odpowiedniej kolejności utworów odzwierciedla intencje artysty, to dlaczego nie zostały nagrane jako pojedyncza ścieżka/utwór?

    1. Awatar marcinsud
      marcinsud

      Dzieła sztuki i wiele programów komputerowych to nie wiedza, a zwykła rozrywka. Nikt nie wyrzeźbił wenus z milo, by uczyć z niej anatomii, miała wyglądać ładnie i zapewniać jakąś tam rozrywkę. Wszak przebywanie wśród ładnych rzeczy relaksuje. To są dobra luksusowe i nikt nie rodzi się z prawem do dóbr luksusowych. Poza tym prawa autorskie są niezbywalne i w jaki sposób niby ograniczają dostęp? Gdyby tych praw nie było to teorie Einsteina mógłby sobie ktokolwiek inny przypisać.

      Złe jest natomiast to w jaki sposób niektórzy korzystają z tych praw.
      Wiele zespołów udostępnia swoje utwory za darmo nawet z możliwością zmiany, ale dalej posiadają do nich pełne prawa autorskie. Tak samo jak wszystkie programy np na GPL.

    2. Awatar Otaq
      Otaq

      Generalnie się z tobą zgadzam. Problem jest tylko taki, że świat nie jest idealny. Gdyby artysta albo wynalazca nie mógł się upomnieć o wynagrodzenie za swoje dzieło (a prawo autorskie i patentowe pozwalają się upominać) a tylko mógł się pod nim podpisać to też doprowadziłoby do zahamowania postępu albo nawet cofnięcia się. Dlatego ważne jest zachowanie równowagi pomiędzy prawami twórcy a społeczeństwa.
      Twoja propozycja nie daje takiej równowagi – faworyzuje za bardzo społeczeństwo (i liczy na jego dobrą wolę…). Obecna sytuacja za to mocno faworyzuje artystów (a ściślej wytwórnie) uderzając w społeczeństwo.
      Dlatego uważam, że ważne są zmiany obecnego stanu w tą stronę, którą proponujesz ale nie tak radykalne 🙂

    3. Awatar SeeM
      SeeM

      Pozwolisz, że zamieszczę twój komentarz u siebie na blogu. Nie obrazisz się oczywiście jeśli pominę twojego nicka? I przeredaguję środkowy akapit, by wyszło coś zupełnie innego, niż miałeś na myśli. To może wówczas nawet napiszę, że to twoja wypowiedź.

      Chociaż w sumie to i tak nie muszę pytać.

      1. Awatar adrian
        adrian

        To może wówczas nawet napiszę, że to twoja wypowiedź.

        Coś takiego byłoby po prostu oszustwem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *